środa, 31 sierpnia 2016

W pułapce pożądania




Rozdział III

"W pułapce pożądania"

           
               Dwa lata seksu oralnego, w końcu zaczęły nas najzwyczajniej nudzić. Spotkania stawały się coraz rzadsze. Przyznaję, że nie chciałem żeby to się skończyło. Ukończyłem gimnazjum i czekały mnie wakacje przed rozpoczęciem nauki w liceum.  Postanowiłem sobie jasno, że tą przerwę letnią wykorzystam możliwie jak najlepiej, na poprawę naszych stosunków w dosłownym słowa tego znaczeniu. Czas było zabrać się do roboty i zaaranżować spotkanie. Nie wiedziałem jeszcze, co dokładnie, chciałbym robić, gdzie i kiedy, ale musiałem działać.
        Siedziałem w pokoju, starałem się coś wymyślić, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Po chwili mama zawołała:
        - Mateusz choć na chwilę!
        Szybko pobiegłem zapytać, o co chodzi.
        - Co chciałaś?
        - Słuchaj w sobotę jedziemy z ojcem i z małym do ciotki Kryśki, jedziesz z nami? Ma urodziny, będzie trochę osób.
        - A Magda z wami nie jedzie?  – zapytałem.
        - Nie ma iść na noc do Agnieszki, podobno jakiś babski wieczór robią czy coś takiego.
        Od razu zapaliła mi się żarówka w głowie -czyli chata będzie wolna i to na całą noc! Gdy tylko sobie to uświadomiłem, podnieciłem się z wrażenia. Z przekonaniem powiedziałem:
        - Nie, to ja zostanę w domu, będę tu pilnował. Powiem Przemkowi, żeby wpadł do mnie to sobie jakieś filmy pooglądamy, w końcu nie mam 5 lat. Po za tym nie mam zamiaru patrzeć na ojca, jak się nawali i wstyd będzie robił!
        - No dobra jak chcesz, tylko macie być grzeczni tutaj, żadnego alkoholu i spraszania gości. Wystarczy nam już problemów.
        - Oczywista oczywistość! Idę powiedzieć Przemkowi! – rzuciłem wybiegając z domu.
        Wsiadłem na rower i pojechałem prosto do niego. Pędziłem tak szybko, jak miałbym jechać ratować mu życie. W końcu ratowałem, nie życie, a nasze seksualne doznania. Jeszcze chwile wcześnie nie miałem żadnego planu, a w mgnieniu oka, wszystko było już dla mnie oczywiste. Dobiegłem do drzwi jego domu. Otworzyła jego siostra Aneta i bez słowa zapytania od razu zawołała brata. Nie mogłem się doczekać, kiedy mu wszystko powiem. W końcu przyszedł.
        - No cześć! – krzyknąłem z uśmiechem na ustach,
        - Siemka! Co, tam? – zapytał odwzajemniając mój uśmiech,
        - Jest sprawa – powiedziałem puszczając mu oczko – bo moi rodzice w sobotę jadą z młodym na noc do Gdańska, do ciotki na urodziny
        - A Magda? – zapytał z ogromnym zainteresowaniem
        - Idzie na jakiś babski wieczór i też jej nie będzie!
        - To, co mogę wpaść rozumiem na noc? – sam zaproponował
        - Tak, właśnie, dlatego przychodzę, żeby się zapytać.- odpowiedziałem
        - To, na którą mam przyjść?
        - Wyjeżdżają około 11 rano. Możesz wpaść szybciej to coś tam zawsze jeszcze się porobi.
        - Jasna sprawa! Już nie mogę się doczekać – dodał i zamknął drzwi.
        Wracałem do domu uśmiechnięty od ucha do ucha. Byłem tak pozytywnie nakręcony jutrem. Zdawałem sobie sprawę z tego, że z tych nerwów nie będę już pewnie w nocy spać, ale nie przeszkadzało mi to, bo dla tej nocy warto zarwać noc wcześniejszą, żeby wszystko dobrze obmyślić. Wiedziałem, że w dużej mierze to, co się stanie zależeć będzie ode mnie i tego jak wszystko zorganizuję.
        Wchodząc do domu, zobaczyłem ojca leżącego w salonie. Był tak bardzo pijany, że prawie nie przytomny. Mama podeszła do mnie, położyła mi rękę na ramieniu i wyszeptała:
        - Z wyjazdu nici...
        - Ale, jak to? – zapytałem.
        - No przecież nie pojedzie w takim stanie! – odparła i poszła do kuchni.
        No to super, pomyślałem. Mój plan zajebistej nocy poszedł się jebać! Oczywiście, jak zawsze wszystko zawdzięczam kochanemu tatusiowi. Byłem tak wściekły, że miałem ochotę dać komuś w twarz!
        Nagle dzwoni telefon.
        - Odbiorę – krzyknąłem, stojąc przy aparacie. – tak, słucham? -
        - Mateusz? Cześć tu ciocia Krysia.
        - O! Cześć ciociu!
        - Słuchaj, powiedz mamie, że nie muszą jechać sami tylko zabiorą się z wujkiem Andrzejem.
        - To super! – pomyślałem w pierwszej chwili i krzyknąłem do telefonu. – zaraz powiem mamie.
        - No dobrze Kochanie to ja kończę, to niech jeszcze mama do mnie dryndnie wieczorem. Pa!
        - Dobrze, na razie!
        Jeszcze nic zmarnowanego, uświadomiłem sobie to po rozmowie z ciotką, biegnąc szybko do mamy.
        - Kto to dzwonił? – zapytała pierwsza
        - Ciotka Kryśka, mówi, że jutro macie jechać z wujkiem Andrzejem do nich i żebyś tam do niej jeszcze zadzwoniła dzisiaj.
        - Z Andrzejem? Też wymyśliła! No, ale dobra w sumie to nie zmarnuje sobie planów, może stary do juta wytrzeźwieje.
        - Na pewno! – odparłem ze zdecydowaniem.
        Nazajutrz rodzice, około 10 byli już gotowi do wyjazdu. Ojciec się jakoś ogarną i wyglądał nawet przyzwoicie. Czekaliśmy wszyscy na transport. W końcu Andrzej przyjechał pod dom i wyruszyli w drogę. Radość, jaka rozpierała mnie, kiedy machałem im, jak odjeżdżali jest niedopisania.
        W domu byłem tylko ja i Magda, która zaczęła się już szykować do wyjścia. Przemek miał wpaść, koło 18, bo wcześniej nie mógł się wyrobić. Było jeszcze strasznie dużo czasu. Zastanawiałem się, który pokój wybrać. Postanowiłem, jednak, że zostaniemy w moim, tak dla pewności.
        Wszystko w pokoju fruwało, zabrałem się za porządki. Przebrałem nawet pościel. Ogarnąłem nieład na swoim biurku, i odkurzyłem w końcu dywan, o którym dawno zapomniałem. Wszystko lśniło!    
        W pewnym momencie do pokoju wchodzi Magda.
        - A co tu tak czysto!? – zapytała pozostawiając otwarte usta ze zdziwienia.
        - Zabrałem się za porządki.
        - I, że niby mam ci uwierzyć, że tak bez przyczyny ogarnąłeś cały pokój?
        - Chciałem, żeby było czysto, tak po prostu.
        - Coś mi tu śmierdzi?
        - Przecież wietrzyłem pokój.
        - Jakiś podstępek debilu! Co jakaś panna przychodzi na noc?
        - Nie! Przemek ma tylko wpaść, będziemy oglądać filmy i gadać.
        - I, co dla Przemka posprzątałeś tak pokój?
        - Już ci mówiłem, że chciałem już dawno ogarnąć – zacząłem się denerwować.
        - Ale zmyślasz młody, ale zmyślasz! To musisz bardzo lubić tego Przemka!
        - Bo lubię, to mój przyjaciel!
        - Dobra róbcie sobie, co tam chcecie, ja jestem no wiesz... tolerancyjna – dodała i wybuchła śmiechem.
        - Weź spadaj! Idź na te swoje babskie harce!
        Kiedy wyszła, zupełnie mnie zatkało. Przysiadłem na swoim łóżku, czułem, że zrobiłem się czerwony. Tysiące pytań przychodziło mi do głowy z jednym na przedzie – czy ona wie?
        Usłyszałem zamykające się drzwi od domu.
        - Sam! Jestem sam! – wrzasnąłem
        - Jeszcze nie wyszłam, to Kaśka zaszła po mnie – krzyknęła siostra, po czym razem z koleżanką wpadły w atak śmiechu.
        Jaka siara – pomyślałem, dobrze, że nie krzyczałem nic związanego z seksem. Pogrążam się coraz bardziej.
        - Teraz wychodzimy, miłego wieczoru... z Przemkiem!
        Spierdalaj, pomyślałem tym razem i wyszedłem z pokoju, żeby upewnić się, że na pewno ich nie ma. Zamknąłem drzwi. Jeszcze godzina i będzie u mnie Przemo.
        Postanowiłem, że przed jego przyjściem się jeszcze odświeżę. Do wanny napuściłem sobie dużo wody, po czym cały zanurkowałem. Wyszorowałem dokładnie każdy fragment mojego ciała, ze szczególnym uwzględnieniem członka. Kiedy go dotykałem i myślałem o tym, co dziś będziemy robić, dostawałem prawie orgazmu.  
         Przemek był równo o 18, tak jak się zapowiedział. Poszliśmy do mojego pokoju. Było dość wcześnie i obydwoje, choć bardzo napaleni, postanowiliśmy obejrzeć jeszcze jakiś film, żeby upłynęło trochę czasu.
         Siedzieliśmy obydwoje na łóżku, nasze uda stykały się a dłoń każdego z nas znajdowała się na kroczu tego obok.
         Nie wiadomo, kiedy, wybiła godzina 22. Obejrzeliśmy raptem dwa filmy. Przemek spojrzał na mnie, po czym podszedł do komputera. Zaczął coś wpisywać i nie pozwalał mi podglądać. Po krótkim czasie zobaczyłęm, że wszedł na stronę filmów porno z gejami w roli głównej. Włączył jakieś dwa filmy. W skupieniu i ciszy obejrzeliśmy je od początku do końca. Serce uderzało mi coraz mocniej z podniecenia, a krew szczelnie wypełniała mojego nabrzmiałego penisa. W końcu film się skończył.
         - To co robimy? – zapytał mnie z uśmiechem.
         - Choć do mnie! – odparłem.
         Położyliśmy się na łóżku. I obydwoje zaczęliśmy się rozbierać. Poczułem przypływ dużej dawki emocji, drżałem, ale nie tyle ze strachu, co z jakiejś nieopisanej ekscytacji... Szepnąłem mu na ucho:
          - Co powiesz na to, żebyśmy posunęli się krok dalej. – zapytałem z drżeniem w głosie.
          - Tego właśnie chcę! – powiedział.
          Chciał mi ulec i poczuć, jak to jest być czyjąś własnością. Położył się na brzuchu, usiadłem na jego pośladkach, pod ręką miałem już przyszykowane olejki nawilżające. Wziąłem jeden z nich i wycisnąłem mu na plecy. Zacząłem rozsmarowywać po całym ciele łącznie z pośladkami. Następnie odwrócił się na chwilę, usiadł i zaczął smarować mi fiuta. Byłem już tak bardzo podniecony, że myślałem, że zaraz eksploduję.
          Przemek odwrócił się do mnie i delikatnie wypiął. Wyglądał, jak kot, który właśnie się przebudził i zaczął się rozciągać. Palcem nawilżyłem jego odbyt, po czym delikatnie przybliżyłem się. Nie wchodziłem w niego tylko posuwistym ruchem przesuwałem się wzdłuż jego pośladków.
          - Wejdź we mnie, tylko delikatnie, jak na tym pornosie – powiedział pełen zdecydowania.
          Bardzo delikatnie, zacząłem się zanurzać. Ten moment odczuwałem, jak wejście do zamkniętej, lecz przyjemnej przestrzeni. To tak, jakbym wchodził do kokonu. Miałem wrażenie, że nurkuję. Biorę wdech i zanurzam się we wciągający mnie świat. Czułem jakbym przenikał do jego duszy, jak bym się z nim jednoczył. Ogromną przyjemnością było wykonywanie powolnych ruchów, bałem się wówczas, mocniejszej penetracji. Przemek zaciskał zęby, czułem, jak sapie. Po chwili obaj byliśmy mokrzy od potu. W końcu poprosił mnie o głębsze i mocniejsze ruchy. Czułem siłę i wigor, a fakt, w jaki on to przeżywał jeszcze bardziej mnie w tym utwierdzał. Czułem jak byśmy tańczyli, posuwali się w tańcu krok po kroku, energicznie i zgodnie.
          Trwaliśmy w tej ekstazie kilkanaście minut. Czułem, że jestem już blisko. Nie wiedziałem, czy mam z niego wyjść, wtedy nie chciałem, każdy kolejny ruch przyprawiał mnie o silniejsze doznanie. Czułem jak zaciskają mi się pośladki, jak członek robi się bardzo twardy, w końcu spuściłem się, pozostawiając w nim. To tak jak bym wpuścił do jego ciała sondę, przez którą czułem jego podniecenie i przyjemność. Opadliśmy z przemęczenia. To było, jak cisza po burzy. Ogarnął mnie spokój i przyjemne zmęczenie. Pozostałem w jego ciele, aż zasnęliśmy.
          Rankiem, gdy się zbudziłem, a on jeszcze spał- naszła mnie ochota na sprawienie mu przyjemności. Odkryłem go i zacząłem się bawić jego sprzętem. W trakcie tej zabawy się obudził i nie pozwolił mi abym przerwał.
Dociskał moją głowę tak mocno, że prawie się krztusiłem, jednak sprawiało mi to ogromną przyjemność. W końcu powiedział:
           - Nie przerywaj, czuję jakbym  miał zaraz wybuchnąć!
           Nie zdążył dokończyć zdania, jak w ustach poczułem jego spermę.
           - Aaaa – krzyknął – udało się, dzięki tobie! Mój pierwszy raz. -
           W ustach czułem dziwny smak ejakulatu, nie wiedziałem, czy mam to połknąć czy wypluć. Nie było tego dużo, więc szybko to przełknąłem.
           Przemek podniósł ręką moją głowę, łapiąc mnie delikatnie pod brodą. Spojrzał w moje oczy i pocałował mnie. Zapomniałem wówczas o całym świeci. Całkowicie się rozpłynąłem. Jego usta były delikatne i słodkie. Nie mogłem się od nich oderwać. Ręce otuliły jego szyję, nogi splotły się w nierozerwalny węzeł. Gdybym tylko mógł, pozostałbym w tej pozycji przez całą wieczność. Nasze nagie ciała ocierały się o siebie, co powodowało dodatkowe doznanie.
           Niedługo potem doszło do kolejnej próby zawładnięcia jego tylnego wejścia. Oczywiście zgodził się, trudno było mu wtedy nie ulec. Chociaż nie sprawiało mu to zbytniej przyjemności fizycznej (chyba, że chwilową) to coś jemu kazało się zgodzić, może właśnie w tym momencie kolejny raz dostrzegł, że tak naprawdę, chodź nigdy nie zdawał sobie z tego sprawy to, kręci go spełnianie zachcianek drugiej osoby oraz uległość.
           Nie trwało to tak długo, jak ubiegłej nocy, ale było równie męczące i przyjemne. Leżeliśmy razem w objęciach. Moja głowa leżała na jego brzuchu. Ręką delikatnie gładził mnie po twarzy, a następnie smyrał po ramieniu i szyi. Było to nad wyraz pobudzające. Od czasu do czas całował mnie w szyję, a ja jego tors, ze szczególnym uwzględnieniem sutków, które pieściłem swoim językiem. Zapach jego ciała był zniewalający, po mimo wysiłku w nocy i nad ranem. Pachniał tak, że nie można było mu się oprzeć. Ten zapach pamiętałem bardzo długo.  
           - Chyba musze już iść – powiedział
           - Nie chcę, żebyś mnie tu zostawiał!
           - A ja nie chcę, żeby nas ktoś przyłapał, niedługo wraca Magda.
           - Fakt! – odparłem
           - Po za tym dochodzi już 10, miałem być w domu godzinę temu.
           - No dobrze... skoro musisz – powiedziałem ze smutkiem w głosie.
           Przemek wstał i zaczął się ubierać. Leżałem nadal na łóżku i bacznie obserwowałem każdy jego ruch.
           Karnację miał, jak jakiś Latynos, choć to dopiero początek wakacji. Krótkie blond włosy, połyskiwały w promieniach słońca wpadających przez okno. Pupa gładka jak u niemowlaka i ten seksowny pieprzyk na prawym pośladku! Nie był zbudowany jak typowy strongman, jednak wyraźne były rysy jego mięśni na brzuchu, nogach i rękach. Patrząc tak na niego widziałem wówczas faceta idealnego, któremu nie brak jest niczego. Malinowe usta, zaczęły coś do mnie mówić, ale w tej ekstazie, byłem głuchy na jego słowa.
           - Idę już! – powiedział, trącając mnie za ramię.  – zejdź na ziemię – dodał z uśmiechem.
           Spojrzał raz jeszcze głęboko w moje oczy, po czym pocałował mnie w czoło i wyszedł.
           Zanim dotarło to do mnie, co właściwie się stało minęło kilka minut. Leżałem i czułem dotyk jego ust na czole, ustach i szyi. Cały czas czułem zapach jego ciała. To było niesamowite uczucie. Wręcz tak, jakby był ciągle blisko i mnie dotykał. Byłem spełniony, mój plan się udał, wszystko poszło po mojej myśli i spełniło się aż nadto.
           Wtem usłyszałem, trzask zamykających się drzwi. Szybko poderwałem się i zacząłem nerwowo się ubierać. Wybiegłem z pokoju i zobaczyłem Magdę. Stała na przedpokoju.
           - A ty, co? – zapytałem.
           Odwróciła się, i zobaczyłem, że nie przypomina tej kobiety, która wyszła wczoraj wieczorem. Widać było, że jest na potwornym kacu. Oczy miała całe rozmazane, włosy potargane, a koszulke ubraną na lewą stronę.
           - Boże! Co wy tam robiłyście? – zagadnąłem
           - Żebym to ja pamiętała... daj mi jakąś wodę czy coś – powiedziała i opadła mi na ręce.
           - Śmierdzisz jakimś wińskiem. Przydałby ci się porządny prysznic!
           - Wody brat, wody!
           - No już już, ale na siebie wody też nie żałuj.
           Podprowadziłem ją do kuchni i podałem butelkę z wodą. Ściągnąłem jej buty. I pomogłem się rozbierać z tych smierdzących szmat.
           - Ooo! Jaka ulga... moja głowa!
           - Co wy piłyście?
           - Zaczęłyśmy wódką, później... nie pamiętam.
           - Trzeba cie ogarnąć zanim starzy wrócą
           - A jak noc, z tym... no..
           - Dobrze, super, obejrzeliśmy kilka fajnych filmów, teraz nie ważne.
           Podniosłem ją i pomogłem dostać się do łazienki. Następnie położyłem ją do łóżka.
           Niedługo potem zadzwonił Przemek z zapytaniem czy wszystko w porządku, powiedziałem mu o siostrze. Poradził mi jeszcze tylko, żebym podrzucił jej miskę koło łóżka. Sam powiedział, że w domu jest wszystko dobrze i rodzice nic nie mówili, że wrócił później. Podziękował mi również za spotkanie.
           Starzy wrócili późnym popołudniem. Obydwoje uśmiechnięci. Byłem zdziwiony, że ojciec wrócił z imprezy bez żadnego kaca. Mama referowała mi przebieg urodzin, zupełnie mnie to nie interesowało i w ogóle jej nie słuchałem. W myślach miałem tylko minioną noc.
           Tego dnia nie wychodziłem z domu. Cały czas leżałem w łóżku. Czułem w nim zapach tego, co działo się kilka godzin wcześniej. Byłem też bardzo zmęczony, bo był to dla mnie nie lada wysiłek. Wtedy zaczęło dopiero docierać do mnie, co tak na prawdę się wydarzyło. Do czego się posunęliśmy. To, co było kiedyś tylko i wyłącznie uważane przez nas za pedalskie, miało miejsce w moim łóżku. Nie czułem się z tym jednak źle. Nawet mi to odpowiadało. Tłumaczyłem to sobie w ten sposób, że każdy jest ciekawy wszystkiego i musi też wszystkiego spróbować. Nie czułem się ciotą, choć wiedziałem też, że na tym jednym razie nie poprzestaniemy.
           Kilka dni później, zacząłem ze szczególnym zainteresowanie przyglądać się facetom. W głowie miałem określony pewien przedział wiekowy swojego zainteresowania, nigdy nie przekraczał 25 lat, choć czasem zdarzali się bardzo przystojni 30-latkowie, którzy wzbudzali we mnie również ogromne emocje. Zawsze obserwowałem dokładnie ich ciało. Potrafiłem prześledzić każdą jego część.
           Polubiłem jeździć na plaże na pobliskie jezioro. Bardzo rzadko się w nim kąpałem, głównie chodziło mi o to, aby móc sobie tam popatrzeć, na młodych chłopaków. Ubrani tylko w same kąpielówki, sprawiali, że mój penis nie był obojętny, kiedy moje oczy ich obserwowały. Byłem strasznie ciekawy, jakie rozmiary kryją się pod tymi gatkami.
           Pewnego razu, kiedy tak sobie siedziałem niedaleko drzewek, aby nie być za bardzo widocznym, przyjechała grupa chłopaków. Ku mojemu zdziwieniu, rozłożyli obok mnie swoje ręczniki i koce. Niedługo potem zaczęli się rozbierać. Nie spuszczałem z nich oczu. Uwagę przykuło jednak to, że rozebrali się do naga, bo przebierali się w stroje do pływania. Bez żadnego skrępowania, chodzili na golasa! Przecierałem oczy ze zdumienia, starając się nie rzucać zbytnio w oczy. Każdy z nich miał zupełnie inny sprzęt. Nie były one w zwodzie, więc trudno oszacować, jakiej mogłyby być wielkości, co nie zmienia faktu, że na ich widok ciekła mi ślinka.
           Po powrocie do domu, zadałem sobie pytanie, „a może ja jestem gejem?” – wszystko wówczas na to wskazywało. Uprawiałem seks z Przemkiem, a od kilku dni nie przestaję gapić się na facetów. Wciąż miałem w głowie chuje!
           Zacząłem włączać sobie kilka razy dziennie filmy porno. Gay tube, stało się najczęściej odwiedzaną przeze mnie stroną. Gdy tylko miałem pewność, że nikt nie zobaczy i nie usłyszy.  Zawsze musiałem „zjechać na ręcznym”, oglądając jeden z tych filmów. 
           Nie widziałem się z moim seksualnym partnerem ponad tydzień. Wyjechał do rodziny na kilka dni i w końcu dostałem smsa z komunikatem, że wraca i się zobaczymy wieczorem. Nie mogłem się już doczekać, bo byłem strasznie spragniony seksu.
           Altanka stała pusta. Musiałem podreperować dach, który pokryty był strzechą. Ulewne deszcze sprawiły, że zaczęło trochę kapać na łóżko, a tej nocy zapowiadali burzę. Sam domek miał już trochę lat. Budowałem go jak byłem mały z moim ojcem i dziadkiem. Cały z drewna a za okna posłużyły szyby ze starego busa sąsiadów. Miał swój urok, a duże, wygodne łóżko sprawiało, że podobał mi się jeszcze bardziej.
           Ojciec przyglądał się moim pracom remontowym. Pieprzył jakieś głupoty, które wpuszczałem jednym uchem, a wypuszczałem drugim. Czasem się przydał, coś przytrzymał, ale starałem się go totalnie olewać. Był w stanie nieważkości...
           Zbliżał się wieczór. Poszedłem do kuchni, mama jak zawsze coś musiała tam sprzątać. Od czasu, kiedy naczytała się w gazetach jakiś potwornych bzdur o tysiącach bakterii potrafiła sprzątać, kilkanaście razy dziennie.
           - A ty jak zwykle sprzątasz... – zagadnąłem
           - Ktoś to przecież musi robić! Nie chcesz chyba mieszkać razem z bakteriami, które...
           - Dobra daj sobie spokój – przerwałem – chciałem powiedzieć, że śpię dzisiaj w altance w ogrodzie i najprawdopodobniej ma wpaść do mnie Przemek.
           - W żadnym wypadku! Dziś ma być burza! I z tego, co słyszałam to oni dzisiaj wracają z Bydgoszczy, daj chłopakowi odpocząć, a nie już go ciągniesz na noc – odparła.
           - Ale mamo!
           - Powiedziałam coś!
           - Ale Przemek sam chciał, gadaliśmy o tym, mówił, że ma mi tyle do opowiedzenia.   
           - A róbcie sobie, co chcecie, wy zawsze jesteście mądrzejsi wszyscy! – z oburzeniem powiedziała.
           - Dzięki! – Krzyknąłem wybiegając do pokoju.
           Godzinkę zajęły mi jeszcze przygotowania. Nie myślałem o niczym innym jak o przyszłej nocy. Zapomniałem nawet o tym, jak bardzo boję się burzy. Kiedy jednak gdzieś w głowie pojawiła się taka myśl, od razu uświadamiałem sobie, że nie będę sam i będzie się, do kogo przytulić ze strachu, przed każdym jednym grzmotem i błyskiem.
           Nadszedł wieczór. Komary cięły jak opętane. Powietrze było tak ciężkie, że nie było, czym oddychać. Warunki dla rozwoju burzy były wprost idealne. Siedziałem już podenerwowany w altanie czekając na Przemka. Trochę się spóźniał, przez co byłem niespokojny. Bałem się już, że mnie wystawi i nie przyjdzie. Dom był już zamknięty, zbliżała się godzina 23 a na horyzoncie widać było pierwsze błyski. Ogarniał mnie strach. Każda minuta wlekła się, jak traktor na polu. Położyłem głowę na poduszce i przykryłem się kocem, na dworze szalał już wiatr. Burza nabierała mocy, a ja uświadomiłem sobie, że tej nocy będę skazany tylko na samotność. Bramka od płotu grodzącego cały ogródek, wciąż uderzała o słupek. Wszystkie ptaki umilkły. Na niebie nie było widać ani jednej gwiazdy. Nagle huk! Ktoś wali pięścią w drzwi.
           - Otwórz! Proszę! – zawołał Przemek
           - Już! - krzyknąłem
           Wpadł do środka jak tornado. Oczy miał załzawione od wiatru. Ręce zimne jak lód. Zamknął za sobą drzwi i rzucił mi się na szyję. Mocno mnie przytulił. Popatrzał na mnie z odległości kilku centymetrów, po czym pocałował.
           - Tęskniłem... – powiedział.
           - Jesteś słodki!
           - Za to ty jakiś zdenerwowany? – zapytał mnie spokojnie.
           - Bałem się, że już nie przyjdziesz.
           - Spóźniłem się, wiem, przepraszam. Przyszedłem jednak najszybciej, jak się dało. Od teraz jestem tylko twój!
           - Brzmi zachęcająco – powiedziałem unosząc brwi do góry. -
           Położyliśmy się na łóżku. On na mnie. Zaczęliśmy się namiętnie całować. Automatycznie obaj rozbieraliśmy siebie nawzajem. Miał chłodne ręce, przez co dostawałem gęsiej skórki. Niemniej jednak, robił to bardzo delikatnie i zmysłowo. Całowałem go po szyi, pachniał w ten sposób, że chciałem go gryźć z rozkoszy. Jego ciało było całe rozpalone, podobnie, jak moje.
           - Zrobimy to tak jak ostatnio? – zapytał pełen podniecenia.
           - Tym razem, ja chciałbym być pasywny – odpowiedziałem.
           - Skoro chcesz, możemy tak spróbować – powiedział z niepewnością w głosie.
           - Boisz się? – dopytywałem.
           - Trochę tak, nie wiem czy jestem w tym dobry.
           - Wierzę, że będzie dobrze. – dodałem z pewnością siebie.
           Nie chciałem, żeby pozycja się powtórzyła. Nietrudno było wymyślić mi coś innego, obejrzałem tyle filmów, że mógłbym być ich reżyserem.
           Leżałem na plecach. Przemek uklęknął przede mną na łóżku. Zarzuciłem mu swoje nogi na szyję.  Sam nawilżył wcześniej swój sprzęt i delikatnie bez gwałtownych ruchów, zaczął mnie dotykać w dziurkę. Po chwili jednak, złapał go w dłoń i bardzo powoli we mnie wchodził. Czułem ogromny ból. Łapałem go za biodra i zatrzymywałem, kiedy oswoiłem się z bólem puszczałem, a on mógł wsunąć się we mnie dalej. I tak centymetr po centymetrze, minuta po minucie aż wszedł we mnie cały.
           To było dla mnie zupełnie nowe doświadczenie. Przyznaję, że bardzo bolesne na początku. Prosiłem o delikatne ruchy. Czułem każde jego posunięcie. W końcu zacząłem czuć przyjemne doznania.
           - Mocniej! Mocniej! – krzyczałem z zachwytu.
           - O! Tak! – wykrzykiwał Przemek.
           Jego ruchy były coraz mocniejsze i głębsze. Miałem wrażenie jakby wchodził we mnie całym sobą. Trzymałem go za pośladki, i kiedy był we mnie cały, dodatkowo go dociskałem dla większej przyjemności. Wydawałem z siebie odgłosy, których jeszcze dotąd nie znałem. Wpatrywałem się na jego twarz, łapiąc oddech ostatkiem sił. Był cały czerwony ze zmęczenia.
           - Ach, nie, wystarczy! Już nie mogę! - słowa wydostawały się z moich ust, zanim to sobie uświadomiłem.
           Przemek zdawał się być zmieszany, czy ma przerwać czy najzwyczajniej pieprzyć mnie dalej. Wybrał tę drugą opcję.
           Zaciskałem zęby z rozkoszy. Czułem jak krople potu spływają po moim czole. Wbijałem palce w jego plecy.
           Byłem głuchy na to, co działo się wokół. Kontem oka widziałem pioruny na niebie. Zupełnie mnie to nie interesowało. Każdy jeden błysk na niebie równoważył się z mocnym uderzeniem w sam środek mnie.
           - Aaa! – wrzasnął Przemek.
           Czułem, że doszedł. Opuścił moje nogi z szyi. Położył się na mnie. Dyszał tak głośno, jak stara lokomotywa. Był cały rozgrzany, jak piecyk. Myślałem wtedy, że to już koniec, że teraz idziemy spać, ale on po chwili odpoczynku, całując moje ciało schodził coraz niżej i niżej. Na sam koniec wsadził mojego fiuta do buzi, następnie lizał go jak lizaka, całował, robił z nim, co chciał. Byłem tak bardzo podniecony, że szybko się spuściłem.
           - A gdybym to spróbował? – zaproponował.
           - Jak chcesz – powiedziałem.
           Ponownie wsadził go do ust. Zaczął zlizywać ze mnie całą spermę. Przesunął się wyżej w moim kierunku i całował po sutkach. Pieścił je językiem, a chwile później całował znów szyje.
           Byliśmy jak mali chłopcy, którzy zawarli przymierze krwi. Złączyliśmy nasze ciała w jedno. Obaj staraliśmy się wniknąć w siebie. On stawał się Mateuszem a ja Przemkiem, wyglądaliśmy podobnie, wkrótce pomyślą, że jesteśmy braćmi, braćmi krwi jak dwaj młodzieńcy, braćmi nasienia.
           Wtuleni w siebie leżeliśmy tak bez słowa. Burza osiągnęła już apogeum. Trzymałem go mocno za rękę i chowałem głowę w jego objęciu. Czułem się bezpieczny.
           Zasnąłem tak, jak się wpada w przepaść. Chwilami budziłem się na kilka sekund, żeby przewrócić się z boku na bok, albo pomyśleć, że doświadczyłem największego spełnienia, czyli uszczęśliwiłem Przemka, po czym znów pogrążałem się we śnie.
           Obudziło mnie walenie do drzwi. Za którymi zobaczyłem Magdę stojącą i zaglądającą przez okno. Była bardzo poważna, twarz miała, jak głaz. Spojrzałem na siebie a potem na łóżko. Byłem nagi, to pierwsza myśl, jaka przyszła mi do głowy. Następnie patrząc na stół zobaczyłem, żel nawilżający, który używaliśmy w nocy. Zbladłem. W głowie liczyłem do 10, tak jak uczyła mnie babcia. Miałem zawsze robić tak, kiedy się denerwuje. Wiedziałem, że ona już wie. Strach nie pozwalał obrócić mi się przez ramię i zobaczyć nagiego Przemka leżącego obok. Chwilę mi to zajęło. Odwróciłem głowę i zobaczyłem, że jestem sam. Pewnie wyszedł skoro świt – pomyślałem w pierwszej chwili. Siostra ponownie zapukała w drzwi. Zasłoniłem się kocem leżącym obok i otworzyłem.
           - Noc się udała? – zapytała z ironicznym uśmiechem.
           Nie wiedziałem, co mam odpowiedzieć. Wyczuwałem jakiś podstęp, ale skoro byłem sam nie mogła się niczego domyślić.
           - Tak, udała. – odparłem.
           - Nie bałeś się burzy?
           - Jakoś dałem radę.
           Odpowiadałem ze spokojem. W końcu nic na mnie nie mogła mieć. Byłem tylko nagi, ale sam.
           - No w sumie miałeś się, do kogo przytulić – powiedziała.
           - Ale, o czym ty mówisz? Widzisz tu kogoś? – Zapytałem pełen zdenerwowania w głosie.
           - Dobra dobra! – Usłyszałem w odpowiedzi.
           Magda usiadła na podłodze. I zaczęła się podejrzliwie rozglądać po całej altanie.
           - Co ty robisz? – Dociekałem.
           - Nie masz mi nic do powiedzenia? Śmiało nie krępuj się.
           Przeszły mnie dreszcze po tym pytaniu i zamarłem. Patrzyłem na nią, a ona na mnie. Uśmiechała się, a ja wpadłem w panikę.
           - I czego się boicie? – Dodała – Przemek wyłaź spod łóżka! Jeszcze cie jakiś pająk za dupę capnie. A tak na dobrą sprawę mogłeś schować buty razem z sobą.
           Oczom nie wierzyłem, gdy spod łóżka zaczął się wysuwać Przemek. Był czerwony ze zdenerwowania i miał szklane oczy.
           - Oj chłopaki, chłopaki! Myśleliście, że jestem taka głupia? Domyśliłam się już ostatnim razem jak szłam na imprezę. A dziś w nocy się utwierdziłam.
           - W nocy?! – Wybuchnąłem.
           - W nocy, w nocy! Mama mówi idź po Mateuszka, bo boi się pewnie burzy. Kolega zapewne nie przyszedł w taką pogodę, a on nie ma jak biedny wrócić.
           - Skończ! – Krzyknąłem.
           W buzi zrobiło mi się strasznie sucho. Brakowało mi powietrza. Czułem, że zaraz spalę się ze wstydu. A ona kontynuowała.
           - I poszłam do mojego biednego braciszka. Ale Twój przyjaciel był szybszy i skutecznie cię pocieszył, czekaj czekaj, jak ty to powiedziałeś, „Tym razem, ja chciałbym być pasywny”. To sobie myślę to, co ja będę wam przeszkadzać, w dupie macie burzę. To wróciłam. A teraz mama Cię woła, bo masz jechać z ojcem do wujka po jakieś deski.
           Powiedziała i podniosła się. Popatrzyła jeszcze na nas i zabrała się do wyjścia.
           - Magda! – Zawołał Przemek.  – ale proszę nie mów nic Anecie, ona mnie...
           - Spokojnie – przerwała – jestem tolerancyjna, już to mówiłam. Chcecie to się pieprzcie, jak wam to sprawia przyjemność. Będziecie gotowi to sami się przyznacie. Idę. Siemcia!
           Gdy wyszła, w milczeniu zaczęliśmy się ubierać. Ręce drżały mi jak staruszkowi. Nadal byłem koloru ciemno buraczkowego.
           - I co teraz? – Nieśmiało zapytałem.
           Przemek spojrzał na mnie, po czym pocałował.
           - Nic – odpowiedział i wyszedł.     

czwartek, 25 sierpnia 2016

Z rodziną dobrze na zdjęciu

            

                                                  Rozdział II

 "Z rodziną dobrze na zdjęciu" 

          Gdy poznawałem się z Przemkiem, miałem wtedy jakoś 10 lat. Pamiętam ten dzień, jakby to było wczoraj. Zabawna sytuacja, stałem w kolejce w sklepie, kiedy ten wbiegł spragniony i pośliznął się na świeżo mytej podłodze. Pomogłem mu wstać, od tamtej pory zaczęliśmy się spotykać regularnie. Mama pochwaliła mnie wtedy, za to, że pomogłem mu i nie śmiałem się z niego, jak inne dzieci wokół, tata kupił mi nawet jakiegoś pysznego batona. Zapamiętałem ten dzień szczególnie, bo był to też dzień 10 rocznicy ślubu rodziców.
          Popołudniu wszyscy; kuzynostwo, wujostwo, dziadostwo zebrani w ogrodzie mieliśmy uczcić tę rocznicę. Widać było, że bardzo się kochali, patrząc na nich, chciałem mieć żonę i piątkę dzieci, tak dokładnie piątkę!
          Mama była ubrana w piękną seledynową sukienkę. Włosy zrobione w loczki upięte były w kok. Delikatny makijaż dodawał jej kobiecości. Tata nałożył na siebie szykowny garnitur. Obydwoje wyglądali jak para z bajki.
          Były tańce, głośna muzyka. Pod wieczór, jako, że ojciec troszkę już wypił, ale zdarzyło mu się to po raz pierwszy, poszedł po sąsiadów. W końcu, im nas więcej tym weselej, a szczególnie z 15 lat młodszą od taty sąsiadką Adelą. Bardzo przypadli sobie do gustu, od czasu, kiedy tylko się wprowadzili, tylko nie wiedziałem, dlaczego?
          Impreza rozkręcała się coraz bardziej z minuty na minutę. Wszyscy mnie macali, głaskali, ciągali.
          - Mateuszek, jaki ty już mężczyzna się robisz! – krzyknęła babcia, targając mnie za włosy.
          - I tak w górę poszedł ostatnio! – dodała ciotka Jadźka.
          - A pamiętasz jak biegał taki golasek, z takim małym ptaszkiem po podwórku? – zapytała babcia, kompromitując mnie, przed sąsiadką.
          - Pewnie, że pamiętam, był taki mały, że myślałam, że to jakaś dziewczynka.-
          Wszyscy śmiali się dookoła, a ja z burakiem na twarzy, pobiegłem do szopki. Kucając w rogu, usłyszałem jakieś dziwne odgłosy.
          - Pierdol mnie! – czy to czasem nie głos sąsiadki, pomyślałem.
          Wychyliłem się zza rogu i zobaczyłem, jak mój urżnięty ojciec posuwa Adelę! Zupełnie mnie zamurowało. Nie wiedziałem, co mam robić? Chciałem wybiec stamtąd, z krzykiem przerażonego 10-latka, ale zachowałem zimną krew. Wstałem i krzyknąłem.
          - Ty pieprzony skurwielu! Jak możesz i to jeszcze dziś!-
          Łzy cisnęły mi się do oczu, ciężko było mi aż oddychać ze strachu. Serce waliło mi tak mocno jakbym miał mieć zawał, czułem jak pulsują mi skronie. Na zmianę było mi raz gorąco, a raz zimno. Trwaliśmy w bezruchu.  Pot zlewał mi całe ciało, dreszcze przeszywały mnie raz za razem. Ojciec patrzył mi prosto w oczy. Adela spuściła głowę i zasłoniła twarz włosami. Nagle krzyknął:
          - Wynoś się stąd ty zasmarkańcu! Wypierdalaj i żebym Cię nie widział!
          - Ty sukinsynu! – wrzasnąłem wybiegając pędem w stronę balującej rodziny.                                    
          Biegłem prosto w ręce matki. Momentalnie zrobiła się absolutna cisza. Wzrok wszystkich skierowany był tylko na mnie. Ktoś tylko krzyknął, żeby wyłączyć muzykę. Byłem potwornie wystraszony. Mama nie mogła mnie uspokoić, przytuliła mnie mocno i starała się uciszyć. Strumienie łez były nie do powstrzymania. W końcu uklęknęła przede mną, złapała mnie za ramiona i bez nerwów zapytała:
          - Co się stało?
          - Wi... wi...
          - Uspokój się, pomału – starała się łagodzić mój strach.
          - Widziałem ojca, jak w szopie... – nie zdążyłem powiedzieć zdania.
          Zobaczyłem, jak stary idzie mocno zdenerwowany, z pasem w ręku.
          - Co w szopie? – dopytywała mama.
          - Gdzie on jest? – z daleka wykrzykiwał ojciec – gdzie on jest do cholery?! -
          Mama zasłoniła mnie swoim ciałem. Wszyscy wokół siedzieli bez słowa. Czułem jak zaczęła się trząść, bała się tak jak ja. Wiedziałem, że zaczął się zbliżać. Słyszałem każdy jego chwiejny krok. Nie wytrzymałem i głośno zapłakałem. Od razu mnie usłyszał. Spojrzał na matkę i powiedział:
          - Odsuń się!
          - Nie! – zawołała mama
          - Przesuń się, bo Tobie też przypierdolę!
          - Nie ruszę się stąd, co się wydarzyło?
          Wychyliłem się delikatnie, zobaczyłem, że ten zamachnął się i z całym impetem uderzył mamę w twarz. Wybuchnąłem straszliwym płaczem. Mama upadła obok mnie, z głowy kapała jej krew. Nikt nawet nie ruszył się z miejsca, żeby podbiec jej z pomocą. Ojciec spojrzał na mnie i ze spokojem powiedział:
          - Zachciało Ci się podglądać smarku? To cię nauczę, gdzie jest twoje miejsce! -
          Powtórnie zamachnął się. Zamknąłem wtedy oczy i czekałem na ból, wiedziałem, że, kiedy tylko mnie uderzy, jeżeli nie zemdleje wykrzyczę wszystkim, dookoła, że zdradzał mamę. Jednak wujek Leszek skoczył na niego i w ostatniej chwili go powstrzymał. Nie wiem nawet, kiedy przyjechała policja. Babcia zasłaniała mi oczy, ale przez palce widziałem, jak uderzali go czarnymi pałkami. W końcu skuli go i wsadzili do radiowozu.
          Noc spędziłem z dziadkami. Nie mogłem spać, wszyscy mnie wypytywali, co tam się stało, ale nie byłem w stanie wydusić z siebie ani słowa. Czekałem, kiedy tylko wróci mama. Nad ranem, dzwonek do drzwi. Babcia otworzyła i usłyszałem głos mamy jak cicho zapytała:
          - Jak on się czuje?
          Błyskawicznie poderwałem się z łóżka i rzuciłem się jej na szyję. Mocno mnie przytuliła, wzięła na ręce i zabrała do pokoju. Zamknęła drzwi i z opanowaniem zapytała:
          - Co tam się stało? Nie denerwuj się, mów spokojnie.
          Tak strasznie bałem się wykrztusić z siebie jakiekolwiek słowo, byłem dosłownie sparaliżowany. W końcu ze zdecydowaniem powiedziałem.
          - Widziałem jak tata, uprawiał stosunek z Adelą. – od razu zbladłem jak ściana.
          Mama spojrzała na mnie, pogłaskała mnie po głowie i wyszła z pokoju. Usłyszałem jak babcia zapytała, co jest grane, ale ta od razu zaczęła płakać i wybiegła z mieszkania. Miałem przez chwilę wyrzuty do siebie, ze ją tym obarczyłem, ale szybko doszedłem do wniosku, że i tak kiedyś musiałaby się o tym dowiedzieć. Nie wiedziałem tylko, co teraz będzie. Przykuty myślami i zmęczeniem do łóżka, spędzałem tak godziny. Nie miałem ochoty na sen, na jedzenie, wciąż myślałem. Chciałem wyjść z tego pokoju, ale nie miałbym nawet gdzie się podziać. Tak właśnie upłynęły trzy kolejne dni. Nie miałem żadnych wieści, co dzieje się z rodzicami, co z mim rodzeństwem. 
          Dla zabicia czasu wyciągnąłem z szafki, jakieś stare książki dziadka. Przeglądałem z uwagą, każdy jeden czołg i działo bojowe, choć zupełnie mnie to wtedy nie interesowało. Ze znużenia zasnąłem. Obudziły mnie skrzypiące drzwi od pokoju, myślałem, że to babcia, niesie kolejną zasłoną zupę dla swojego wnuczka. Po chwili ktoś mnie zawołał, nie był to jej głos, to mama, stała w progu. Z niedowierzaniem wstałem z łóżka, podszedłem, ta przytuliła mnie i powiedziała, że zabiera mnie do domu. Wtedy szczęśliwy, nie myślałem, jeszcze, do jakiego domu tak naprawdę wrócę, kogo tam zastanę. Szliśmy razem, mama trzymała mnie za rękę. Nic wtedy mnie nie obchodziło, liczyło się tylko to, że jesteśmy razem. Dochodząc do domu, zaczęły pojawiać się pewne obawy. Każdy krok na schodach, był inny, coraz to trudniejszy. Matula puściła moją dłoń, nerwowo szukała kluczy, które zawieruszyły się gdzieś w torebce. Zamek się przekręcił.
          - Wejdź – powiedziała spokojnie – nie bój się o nic.
          Zastanawiałem się, dlaczego mam się bać, po co to dodała? Szybko jednak zobaczyłem, co było tego powodem. W kuchni przy stole siedział ojciec. Był oparty o stół, rękami zasłaniał swoją twarz. Usłyszałem, jak płacze. Momentalnie ogarnął mnie smutek. Tysiące myśli przelatywało mi w głowie. Serce uderzało coraz mocniej i mocniej. Łzy same napływały do oczu. Drżałem cały ze strachu, a mama delikatnie popychała mnie przed siebie, w stronę ojca, w stronę tego, który chciał mnie uderzyć. Podniósł raptem głowę do góry, oczy miał załzawione, całe zatarte i czerwone od łez. Bałem się wykonać jakikolwiek ruch. Patrzeliśmy na siebie w ciszy. Matka zaczęła szlochać pod nosem, a ojciec upadł gwałtownie na kolana, rozłożył ramiona, i zanosił się od płaczu. Stałem jak wryty, jak słup soli, łzy ściekały z moich polików na ziemię, nie byłem w stanie nic zrobić. Tata na kolanach z rozpiętymi rękoma począł się przesuwać w moim kierunku, po raz kolejny mama popchnęła mnie na tyle mocno, że wpadłem w jego objęcia. W końcu sam go przytuliłem, mama dołączyła do nas. We trójkę klęcząc wylewaliśmy z siebie strumienie łez. Ojciec z zaciśniętym gardłem wykrztusił z siebie:
          - Przepraszam!
          Wszyscy usiedliśmy przy stole. Tata zaczął mówić:
          - To, co się wydarzyło, nie powinno mieć miejsca. Byłem bardzo pijany. Adela chciała, rozwalić nasze małżeństwo, bo w jej związku też się nie układa. Zależało jej tylko na pieniądzach, na znalezieniu rogacza, który spłaci jej długi. Byłem zaślepiony, jej urodą, a alkohol zrobił swoje. -
          Starałem się układać w głowie, to, co mówił. Gdzieś tam świtała lampka, że rzeczywiście, ona strasznie przymilała się do ojca od dłuższego czasu. Zastanawiało mnie, co na to mama. I wtedy ona zaczęła:
          - Synku, jesteś już duży i powinieneś się o czymś dowiedzieć, nie byliśmy z tobą i twoim bratem do końca szczerzy. On jeszcze o tym nie wie i póki, co się nie dowie, ale musimy Ci to wyjaśnić.
          - Ale co mamo? – Zacząłem się potwornie denerwować.
          - Ja... ja też zdradziłem twojego tatę, Bartek nie jest jego synem.    Ojciec wiedział od początku o tym, tak jak Magda, która przez przypadek usłyszała, jest starsza, wiec już wie. Dlatego też, wybaczyłam ojcu, tak jak on mi wybaczył, i chcemy, żebyś i ty to zrobił. Przebaczył i mi i ojcu.
          Gorąca fala uderzyła mnie w głowę, zimne dreszcze przeszły po plecach. Przemknęła myśl, żeby dać nogę i uciec stamtąd. To było nie do uwierzenia, jak, jakiś film, telenowela, ale nie życie.
          - I co wybaczysz nam? – Dopytywała mama. -
          To nie była łatwa odpowiedź, kilka razy rozważałem wszystkie informacje, jakie do mnie trafiły w tak krótkim czasie. Byłem dzieckiem, a rodzice mieli wtedy na mnie ogromny wpływ. Nie mogłem im przecież odmówić... Nie chciałem się stawiać. Nieśmiało odpowiedziałem:
          -Tak...
          -Jezu! Dziecko! Dziękuję! – Wykrzyczała mama i natychmiast się do mnie mocno przytuliła.
          W pokoju spędzałem dużo czasu. Przemek przychodził po kilka razy dziennie, chcąc mnie wyciągnąć na dwór, jednak nie miałem ochoty. Zamknięty w czerech ścianach biłem się z myślami. Dotąd byłem traktowany, jak gówniarz, nagle, zrobili ze mnie dorosłego, wymagając zrozumienia. Potrzebne mi było znaleźć cisze i ukojenie, które znalazłem w Kościele. Chodziłem, co dzień na Msze, zacząłem znów się spowiadać, bo wcześniej było mi jakoś nie po drodze. Bardzo dużo się modliłem, żeby tylko wszystko się ułożyło. W końcu kościół stał się moim drugim domem, domem, do którego wracałem zawsze z ogromną chęcią, gdzie znalazłem spokój i zrozumienie. Zapisałem się nawet do bycia ministrantem. Próbowałem namówić też Przemka, ale jakoś go to niekoniecznie fascynowało. W Bogu znalazłem moje oparcie, ojca, który by mnie nigdy nie skrzywdził. Znalazłem też matkę, która była czysta, jak łza.
          Tygodnie mijały w zabójczym tempie, w końcu zaczynałem zapominać o tym, może nie dosłownie wyrzuciłem to z pamięci, ale nie rozpamiętywałem tego tak często. W domu zaczęła panować harmonia, ja to tak widziałem, moimi oczami. Po roku, zacząłem dostrzegać jednak, że rodzice coraz miej ze sobą rozmawiają. Skończyły się ich wypady do teatru czy na kolację. Gwarne rozmowy przy stole, zostały ograniczone jedynie do słów: „podaj mi proszę [...]”. Z każdym miesiącem dostrzegałem więcej. Mama częściej zabierała mnie i brata do babci, zostawiając nas na kilka dni. Zazwyczaj było to pod koniec miesiąca. Czułem w głębi serca, że coś przede mną ukrywa. I chciałem się dowiedzieć za wszelką cenę, co to takiego.
          Pewnego razu, kiedy przywiozła nas do dziadków, postanowiłem wymknąć się na drugi dzień do domu. Zagadnąłem wcześniej z Przemkiem, żeby ten poprosił swoją siostrę czy nie przyjechałaby po mnie do babci, pod pretekstem, wspólnej nauki. Udało się. Około godziny 16, stali niedaleko domu babci, której powiedziałem, że idę na boisko z chłopakami grać w piłkę i może mnie trochę nie być. Problemem był jeszcze mój brat, musiałem teraz wymyślić jakąś ściemę dla niego, dlaczego nie może iść ze mną. Nie było łatwo, bo smarkacz jest mądrzejszy niż myślałem. Powiedziałem, więc mu, że idę do koleżanki, którą sobie zapoznałem, a nie chcę, żeby babcia się dowiedziała. Długo nie musiałem ściemniać, oboje łyknęli wszystko bez najmniejszego problemu. Wybiegłem z domu jak torpeda, wskoczyłem do auta. Aneta od razu ruszyła. Przemek wiedział, o co chodzi, teraz trzeba było coś wymyślić z tą nauką.
          - Może wysiądziemy koło mojego domu? Zaszedłbym jeszcze po kilka książek – zapytałem głośno.
          - Dobry pomysł, pokażesz mi od razu ten model, który skleiłeś – brnął w to kłamstwo razem ze mną Przemek.
          - To ja na was zaczekam – oznajmiła nam jego siostra.
          - Nie! Przejdziemy się już ten kawałek, w końcu jesteśmy młodzi – krzyknąłem.
          - Jak chcecie, ja będę u Lidki, jak skończycie to cię odwiozę.
          Niedługo potem byliśmy już na miejscu. Zupełnie zapomniałem, że może ktoś nas przecież zobaczyć. Udało się jednak, przemknąć niezauważonym. Skradaliśmy się jak przestępcy do klatki. Postanowiłem podejść pod same drzwi, bo usłyszałem jakieś krzyki. Po chwili zorientowałem się, że to głos mamy. Przemek został na dole na czatach, a ja przyłożyłem ucho do drzwi.
          -Ty zboczeńcu pierdolony! Znowu się uchlałeś! Wszystko przechlałeś! – wykrzykiwała z przerażeniem matula.
          Słyszałem płacz siostry, jednak strach nie pozwalał mi wejść do środka. Nie wiedziałem, co tam mogło się stać. W końcu jakiś huk, jak gdyby coś się przewróciło.
          - Wynoś się! – Wrzasnęła mama.
          - Zaraz ci... – Bełkotał ojciec.
          Usłyszałem kroki w kierunku drzwi i szybko zbiegłem do piwnicy razem z przyjacielem. Ukradkiem zaglądałem, kto będzie schodził. Było bardzo głośno, domyśliłem się szybko, że to ojciec. Przemek podszedł pod drzwi i zaraz zbiegł.
          - To twój stary, wyszedł na dwór.
          - Nie widział cię? – zapytałem zdenerwowany.
          - Jest tak nawalony, że nawet by mnie nie rozpoznał – odparł.
          - I co ja mam teraz robić?
          - Ja na twoim miejscu poszedłbym do domu, do mamy i powiedział, ze wszystko słyszałeś – podpowiedział mi.
          Nie zastanawiałem się długo. Poszedłem prosto do domu, pomimo, strachu, lęku, jaki towarzyszył mi nie zniechęciłem się, bo chciałem poznać prawdę. Serce czułem w gardle, stawiając każdy krok na schodach. Drzwi. Jeszcze głęboki wdech. Złapałem za klamkę, nacisnąłem. Szedłem prosto przed siebie. W kuchni mama przytulała moją siostrę. Po chwili matula podniosła głowę i zobaczyła mnie na przedpokoju.
          - Co ty tu robisz?! – krzyknęła zaniepokojona.
          - Mamo, tylko się nie denerwuj... – wystraszony odpowiedziałem.
          - Ale, jak... ty tutaj... przecież zawiozłam was do babci?
          - Mamuś już od dłuższego czasu zauważyłem, że jest coś nie tak. Powiesz mi, co się stało?
          Siostra wybiegła z kuchni ze łzami w oczach, i rzuciła tylko – „powiedz mu!”. Stałem, jak wryty, mama patrzyła na mnie z politowaniem. Widziałem w jej oczach, że czegoś się boi. Była strasznie przygaszona. W końcu zapytałem.
          - Co masz mi powiedzieć?
          Jednak ona dalej milczała. Zauważyłem, że zaczynają zbierać się jej łzy. Ponownie zapytałem.
          - Mamo, powiesz mi w końcu, co tu się dzieje?
          - Ojciec... pije... – powiedziała na odczepnego.
          Byłem pewien, że to nie wszystko, o czym powinienem wiedzieć. Mama wstała, odwróciła się i stanęła przy zlewie. Zaczęła zmywać naczynia. Wiedziałem, że nic więcej się nie dowiem. Postanowiłem pójść do Magdy. Ta siedziała w swoim pokoju. Wszedłem bez pukania. Zamknąłem drzwi. Usiadłem na podłodze przy jej łóżku. Cały czas płakała. W końcu zapytałem:
          - O co chodzi?
          - Nie powiedziała ci? – zapytała przez łzy
          - Nie! Powiesz mi? – dopytywałem
          - Myślisz, że dlaczego ciągle was zawozi na koniec miesiąca do babki? Stary cały czas jak dostanie wypłatę, chodzi najebany jak szpadel. Raz pobił mamę.
          - Co? – krzyknąłem
          - Ostatnio przystawił się do mnie, nawalił się i wlazł mi wieczorem do łóżka, uderzył w głowę i zaczął mnie macać po cyckach.
          -Ale...
          - Zaczęłam wołać mamę, ale jak wbiegła to uderzył ją i zagroził, że jak tylko coś komuś powie, to zostanie sama, bez kasy, że nas zostawi.
          - Ale...
          - Ona jest też pojebana, powinna już dawno go zostawić!
          Siedziałem, nie mogłem wydusić z siebie już słowa. Nie wierzyłem w to, co słyszę. Siostra zaczęła pokazywać mi siniaki na rękach i brzuchu. W końcu wstałem i wybiegłem z pokoju, szybko zbiegłem ze schodów, zahaczyłem Przemka po drodze. Poszliśmy do naszej kryjówki w lesie. Wszystko mu opowiedziałem. Kazał mi wrócić na razie do babci. Aneta odwiozła mnie do dziadków. Cały czas myślałem, o tym, co usłyszałem i zobaczyłem. Byłem bezradny. Kto uwierzyłby 12-latkowi w taką historię? Postanowiłem milczeć.
          Matka zabrała nas po kilku dniach do domu. Nikt nawet nie nawiązywał słowem do tego, co się stało. Siedzieliśmy jak zwykle, przy stole, bez słowa. Magda unikała jakiegokolwiek kontaktu wzrokowego z ojcem. Tylko mój młodszy brat nie miał pojęcia, co dzieje się w naszym domu. Wiem, że wtedy nawet by tego nie zrozumiał.
          Przemek cały czas mnie wspierał. Za każdym razem, kiedy byłem smutny, próbował mnie jakoś rozweselić. Zajmował mój czas, żeby tylko oderwać mnie z tego bagna, które kiedyś było moim domem. Czasem nocowałem u niego, oglądaliśmy jakieś filmy, albo całą noc potrafiliśmy przegadać.
          W kościele, modliłem się, żeby ojciec zniknął z naszego życia. Prosiłem Boga, żeby w końcu przerwał, tą męczarnie, przede wszystkim siostrze i mamie. Wylewałem potoki łez, żeby ten tylko ukrócił nam wszystkim tego bólu i cierpienia, jakiego nam zadawał swoim zachowaniem.
          Niedługo potem, mama przestała mnie wywozić do babci, a ja starałem się nauczyć z tym wszystkim żyć. Akcje z siostrą nie miały już prawie miejsca. Tylko czasem, kiedy całkowicie mu odbiło. Żyłem z tym ciężarem, dzień po dniu. W końcu dom zacząłem traktować bardziej jak hotel. I tak uciekały kolejne miesiące monotonii, rutyny, płaczu, do czasu, kiedy posunąłem się z Przemkiem w przyjaźni krok dalej. 

poniedziałek, 22 sierpnia 2016

Kiedy wszystko się zaczęło


 Rozdział I 

"Kiedy wszystko się zaczęło"

                Mam na imię Mateusz, niestety, imienia się nie wybiera. W szkole: ciota, lachociąg, pedał. Mam gdzieś, co o mnie mówią, jeśli mówią to znaczy, że jestem w punkcie uwagi, a to lubię, a jak to oceniają inni, najmniej mnie to obchodzi. Lubię wielu ludzi, ale nie wszystkich, wiele potrafię wybaczyć, ale nie wszystko, szybko zapominam, ale nie zawsze. Jak kogoś lubię to wie o tym, a jak nie, to zauważy to. Dla prawdziwych przyjaciół mogę przejść przez piekło, wrogom wskażę do piekła drogę!
           Mam swój styl i odmienną orientację. Ubieram się inaczej niż moi rówieśnicy. Śmiało mogę powiedzieć, że jestem zakupoholikiem, uwielbiam spędzać czas w łazience tylko po to by swoim wyglądem zwrócić uwagę tłumów, ale, jak to się zaczęło?
          Środek wakacji, miałem wtedy może 14 lat. Przemek przyszedł przypadkowo, spędzaliśmy dużo czasu, od jazdy na rowerze, po jakieś głupie zabawy. Był rok młodszy ode mnie.
           Tego dnia na niebie nie było ani jednej chmurki. Żar lał się z nieba, powietrze było bardzo suche. Wymarzona pogoda na kąpiel w jeziorze. Dziś jednak, patrzyłem na niego zupełnie inaczej niż zwykle. Jak każdy młody chłopak byłem ciekawy tego, co też może skrywać ktoś tak podobny do mnie pod swoim ubraniem.  Bardzo chciałem się tego dowiedzieć, nie wiedziałem tylko, jak mam się do tego zebrać. Musiałem coś wymyślić.
           Kiedy wracaliśmy z nad wody zapytałem:   
          - Może posiedzimy w altanie? – byłem cholernie zdenerwowany.
          - Czemu nie! Padam z nóg! – usłyszałem.
          Zrobiłem pierwszy krok! Nic mi nie przychodziło nadal do głowy, co teraz. Miałem obawy, że ktoś może nas przyłapać. Na szczęście pojechali do miasta na zakupy i byliśmy zupełnie sami!
          Przyjechaliśmy na ogródek, zostawiliśmy rowery przed ogrodzeniem i poszliśmy prosto do altanki. Zamknąłem drzwi za sobą. Usiedliśmy na łóżku obok siebie. Ręce pociły mi się coraz mocniej. W końcu wyksztusiłem z siebie.
          - Robiłeś to już kiedyś z kimś? Wiesz, no, ten tego, albo może coś, no nie wiem? – zacząłem się plątać w zapytaniu.
          Natychmiast zrobiłem się czerwony. Tętno przyspieszyło, jak szalone.
          - Nie, jeszcze nie. Widziałem kiedyś w jakimś pornosie, jak laska obciągała facetowi. – powiedział ze śmiechem.
          Czułem swoje poliki, paliły mnie, czułem, że jestem na dobrej drodze. Nadal jednak potwornie się denerwowałem. W moich spodniach zaczęło się już coś dziać. Musiałem, brnąc dalej.
          - Często sobie walisz? – zapytałem spanikowany.
          - Zależy czy Aneta jest w pokoju, albo czasem w wannie, jak się kąpie tak w ciepłej wodzie, to lubię. Już mi zaczyna stawać od tej gadki. – odpowiedział.
          Był zupełnie spokojny w swoich odpowiedziach, nie wyczuwałem żadnego zdenerwowania z jego strony. Był wówczas chodzącą przeciwnością mnie. Gardło zaciskało mi się coraz bardziej i nie mogłem przełknąć śliny, byłem tak spocony, jak bym przebiegł maraton.
          -Wiesz mi tak samo. – dodałem.
          - Dużego masz? – zapytał z ciekawością Przemek.
          - Sam nie wiem, samemu trudno powiedzieć.
          - To może, na trzy ściągamy gacie, co ty na to? – dopowiedział.
          Wiedziałem, że, jak się zgodzę, to zupełnie zmieni to moje życie, bo zobaczę nagiego chłopaka, a może będę go dotykał, nie wiem, co mam robić, myśli kłębiły mi się w głowie
          - Tak! To raz, - ze strachem zacząłem odliczanie.
          - Dwa
          I po tym słowie będzie już inaczej – trzy! – powstrzymałem oddech, otworzyłem oczy, wyrzuciłem powietrze, i zaczęliśmy się przyglądać, obydwaj nie wypowiedzieliśmy żadnego słowa. W bezszelestnej ciszy przyglądaliśmy się swoim członkom. Był mniejszy od mojego, więc poczułem się, bardziej dorosły, męski, wtedy tak to sobie tłumaczyłem.
          - I co teraz? – Nieśmiało zapytałem,
          - To może ja dotknę twojego, a ty mojego? – Zaproponował.
          Przez kilka sekund milczałem, mózg po tysiąckroć przetwarzał tę informację, i wewnętrzny głos „Mateusz tego właśnie chciałeś!”
          - Dobra! – Zgodziłem się.
          Złapałem go, a on mnie, zaczęliśmy się nimi bawić, wykrzywiać, wyginąć, naginać, we wszystkie możliwe strony. Szybo mi się to spodobało i szybko byłem głodny więcej!
          - Bałbyś się wziąć do buzi? – Zapytałem.
          - Nie wiem, jaki to ma smak i czy bym się nie porzygał.
          - A, jak byśmy spróbowali? – Dalej brnąłem.
          - No w sumie można spróbować, tam są truskawki w misce, i jak by tak wziąć i je rozgnieść, obsmarować i zlizać, to może łatwiej by przeszło?
          - Możemy tak spróbować! – Ze zdecydowaniem odpowiedziałem.
          Wysmarowałbym sobie wszystkim, żeby tylko wziął go do ust. Zabraliśmy się za szypułkowanie owoców. Ręce paliły się nam do pracy. Trwało to chwilę, jednak każda mijająca sekunda bardziej mnie pobudzała.
          Razem nasmarowaliśmy najpierw jego.
          - Zaczynaj – powiedział.
          Przez chwilę miałem pewne obawy czy sam dam radę, siedzieliśmy na łóżku, zszedłem z niego, złapałem go za biodra i przesunąłem do przodu, uklęknąłem przed nim, wziąłem go do ręki, i zacząłem się mu przyglądać, wyglądał jakby bzykał się z jakąś babką, która jest w trakcie okresu. Czułem jednak zapach truskawek, co pomagało mi o tym zapomnieć, no dalej dalej myślałem. Jeszcze ostatni łyk powietrza i wsadziłem go całego do buzi. Momentalnie poczułem jego rękę na mojej głowie. Nie wiedziałem, co mam robić, starałem się nie zahaczyć zębami, usiłowałem go lizać, ale nagle Przemek tak mocno przycisnął mi głowę, że poczułem, go prawie w gardle, słyszałem jak sapie, jak jęczy z rozkoszy.
          - Jak mi dobrze!
          Dziwnie się czułem, jak spojrzałem mu w oczy, wstałem szybko i usiadłem obok, nie zdążyłem wydać z siebie głosu, jak szarpnął mnie mocno, przeciągnął do siebie, i bez chwili zawahania wsadził go całego do ust. Sam wziął moją rękę i położył na swojej głowie. Ssał go tak mocno, że myślałem, że zacznę krzyczeć z zachwytu. Odszedł ode mnie cały stres. Czułem jak dotyka go językiem, jak ociera się o jego podniebienie, miał go w sobie tak głęboko.
          - Aaaa, tak, tak mi dobrze! O tak! –  krzyczałem nie mogąc się powstrzymać.  
          Czułem jak biodra unoszą mi się do góry, jak wszystko we mnie pulsuje, mój fiut był cały nabrzmiały, znalazłem się w takim stanie, w jakim jeszcze nie byłem, pośladki mi się zacisnęły, biodra znów uniosły się ku górze, oczy zaczęły się zamykać.
          - Skończ! – krzyknąłem i doszedłem, pierwszy raz się spuściłem. 
          Sperma była na brzuchu, Przemek, zaczął mi walić, i znów to uczucie, znów wszystko się zacisnęło i po raz kolejny wyrzuciłem z siebie ejakulat. Nigdy się tak nie czułem.
          - Podaj mi chusteczki higieniczne, tam leżą na szafce. – ze zdenerwowaniem powiedziałem.
          Ręce drżały mu tak, jak u staruszka, moje serce waliło tak mocno, obaj mieliśmy ciężki oddech. Popatrzyłem mu w oczy, był zdenerwowany, po chwili uśmiechnął się.
          - Wycieraj to szybko, bo jeszcze ktoś przyjdzie! – powiedział
          - Ja jeszcze nigdy się...
          - Wiem, ja też nie wiedziałem jeszcze na oczy spermy. – dodał i szybko pomógł mi oczyścić brzuch. Ubraliśmy spodnie. Wyszliśmy na dwór, znów milcząc. Szliśmy w kierunku drogi. Po krótkim czasie, powiedział:
          - To ja jadę do domu.
          - Kiedy się zobaczymy? – bałem się togo, co mi powie, że ucieknie.
          - Może jutro?
          - Pojedziemy rowerami do Barwinka?
          - Spoko, to, co o 14?- zaproponował godzinę.
          - Może być! – bez zastanowienia odpowiedziałem.
          - Siema!
          Udało się - pierwsza myśl, jaka przyszła mi do głowy po naszym rozstaniu. Byłem znów cały mokry, ręce jeszcze mi drżały z emocji i uniesienia, jakiego doświadczyłem dzięki niemu. Kiedy wszedłem do domu, miałem dziwne uczucie, jakby wszyscy o tym wiedzieli, zamknąłem się w swoim pokoju. Ściągnąłem koszulkę i spodnie, wsadziłem rękę w majtki, po czym ją powąchałem. Był to zapach truskawek i śliny zmieszany z dziwnym dla mnie zapachem spermy. W jednej sekundzie cała scena po raz kolejny przeleciała mi przed oczami. Znów mi stanął z wrażenia, miałem ochotę znów zrobić sobie dobrze, gdyby nie:
          - Mateusz obiad! – usłyszałem z kuchni.
          Naciągnąłem spodnie, siedziałem przy stole jak nieprzytomny, machałem łyżką jak robot, wszystko dookoła, głośna rozmowa, pytania, zupełnie mnie omijały, czułem się, jak bym miał jakąś otoczkę nad sobą, byłem w swoim nowym świecie. Myślałem, co jutro. Czy będzie chciał to powtórzyć? Bezwarunkowo zamknąłem oczy, poczułem skurcz w brzuchu.
          - Aaa! – szybko otworzyłem oczy.
          Widzę, że wszyscy patrzą się na mnie. Nagle zniknęła otaczająca mnie bańka..
          - A ty, co? – zawołał mój młodszy brat.
          - Nic, zupełnie nic, tak tylko, yyyy, źle się czuję, pójdę do siebie. – spanikowałem, chyba za bardzo wczułem się w swoje myśli.
          Położyłem się do łóżka. Wstałem jakoś koło 2 w nocy. Zlany potem, do tego stopnia, że można byłoby wyżymać pot z mojej koszulki. Powróciły pytania, a jak ktoś słyszał, albo nas widział? Co będzie wtedy? Jeszcze 12 godzin, i znów się zobaczymy. Chciałbym już go dotknąć. Im bardziej zagłębiałem się w swoje myśli, tym bardziej byłem rozbudzony. Czas wlekł się jak polska kolej, a ja nie mogłem doczekać się naszego wyjazdu.
          Wczesnym rankiem, kiedy tylko się przebudziłem, chcąc rozładować emocje, postanowiłem, że wyjdę z domu i będę biegać. Licząc, że to jakoś mi pomoże, odciąć się od myśli. Było jakoś po siódmej, więc nic dziwnego, że oczy wszystkich idących do pracy, bądź tych starych dziadów, co to od bladego świtu, od pierwszego promyka słońca, ryją w ogródku, były wielkie jak pięć złotych, że właśnie ja specjalista od budzenia się na obiad, o tej porze, w wakacje, ubrany w dres idę biegać. Patrząc na nich wszystkich, sam zacząłem się zastanawiać, czy ja to ja, czy może to jakiś bardzo realny sen. Krótka rozgrzewka i bieg przed siebie. Nie wiedziałem nawet gdzie chcę biec. Pragnąłem oddalić się od domu, pędzić tak szybko, żeby zgubić niepotrzebne emocje, jakie mi towarzyszyły. Nie mogłem już patrzeć na ojca. Od kilku dni nie trzeźwieje. W końcu wszyscy muszą widzieć, że u Kaczmarków była wypłata! Mama z zapłakanymi oczami, snuje się między kuchnią a salonem, brat wpada do domu żeby tylko coś zjeść, a starsza siostra... jest obmacywana przez własnego ojca. I ja w tym wszystkim, bez jakiegokolwiek zdania, szukam ucieczki i miłości, której w moim domu już dawno nie ma. Może Przemek będzie dla mnie jakąś odskocznią, dobrze się dogadujemy, i teraz jeszcze to, co zaszło wczoraj, zbliżyło nas do siebie.
          Mijając od godziny tyle ludzi, zauważyłem, że zacząłem szczególnie przyglądać się mężczyznom, każdy młody stary, był dla mnie zagadką, czy też przeżył kiedyś taką przygodę a może jest pedałem? Nie te cioty raczej nie biegają! Oni sobie malują paznokcie, i wsadzają sobie nawzajem chuja w dupę!
          Do domu wpadłem, żeby rzucić coś na ząb. Łapałem się każdej bzdurnej pracy przy domu, żeby tylko zająć czymś ręce i głowę, nie myśleć o domu i nie zerkać, co chwile na zegarek wyczekując godziny spotkania. Czas upływał bardzo szybko. 30 min przed umówioną godziną byłem już gotowy. Tysiąc razy sprawdziłem, czy aby na pewno w rowerze wszystko działa, czy jest odpowiednia ilość powietrza w obu kołach. Nic nie stało na przeszkodzie. Zauważyłem, w oddali, że ktoś jedzie w moim kierunku. Obraz wyostrzał się z sekundy na sekundę, a ja szybko zrozumiałem, że to Przemek, który też nie mógł się doczekać spotkania i wyjechał szybciej. 
          - Siemano! – krzyczał już z daleka.
          - Cześć! Jak tam gotowy na przejażdżkę? – zapytałem z uśmiechem.
          - Nie mogłem się doczekać!
          - O widzisz, to zupełnie tak jak ja! To, co jedziemy? – dodałem.
          - Nooo ba!
          Od razu odeszły ode mnie wszystkie smutki. Ruszyliśmy najpierw wolno, ale kiedy tylko wyjechaliśmy za naszą wioskę, pędziliśmy obydwaj, jak mielibyśmy jechać gasić pożar. Nie wiedziałem jeszcze wtedy, że to prawda, że jedziemy ugaszać płomień, ale nie ognia a pożądania. Ze zmęczenia nie mogliśmy wypowiedzieć żadnego słowa, obydwoje skupieni na drodze, brnęliśmy przed siebie. W myślach przywodziłem wspomnienia z wczoraj, a z drugiej strony wciąż myślałem, co będzie dzisiaj. Zaczął się najgorszy odcinek, wielka górka. Głowa opadała mi już na kierownicę, język czułem na brodzie, a pragnienie nie dawało mi o sobie zapomnieć.
          - Jest, już niedaleko – usłyszałem.
          - Ale, co? – zapytałem z ciekawością.
          - Jedź za mną, zobaczysz! – krzyknął.
          Przemek skręcił w polną drogę, nie wiedziałem gdzie mnie chce wyciągnąć. Ważne, że jechaliśmy z górki i nie potrzeba było pedałować. Mijaliśmy kolejno, pole, łąkę i młodzik, za którym, zobaczyłem ogromny budynek. Był już trochę leciwy, ale robił ogromne wrażenie. Nie wiedziałem jeszcze, co to takiego, ale kiedy byliśmy już bardzo blisko, zostawiliśmy rowery w jakiś krzakach, spostrzegłem całe mnóstwo słomy i siana w środku.
          - To stodoła jakaś? – zaciekawiony zapytałem.
          - Tak, fajna nie? Choć za mną.
          Pomyślałem, może być ciekawie. Skoro za nim pojechałem, to teraz za nim pójdę. Szliśmy bardzo blisko siebie, miałem wrażenie jak byśmy się skradali, popełniali jakieś przestępstwo, a nawet jak mielibyśmy okraść bank. Podeszliśmy jakoś od tyłu, i nadal nie widziałem, czemu do niej po prostu nie wejdziemy?
          - Musimy być przez chwilę cicho – szepnął mi do ucha.
          Przez, co bałem się o cokolwiek zapytać. Siedzieliśmy w jakiś krzakach, które wyrastał z pod drzwi, bardzo starych i zamkniętych na 6 kłódek. Po czasie, usłyszałem, jakieś odgłosy w środku. I zamykające się drzwi od samochodu. Wszystko działo się jakby po drugiej stronie budynku.
          - Teraz ani słowa.
          Zacząłem się już bać, przechodziły mnie różne dziwne myśli. Zobaczyłem w końcu samochód, który właśnie odjeżdżał. Nikt nas nie mógł zobaczyć, bo byliśmy bardzo dobrze ukryci. 
          - Teraz możemy już wejść. – Oznajmił mi ze stoickim spokojem
          - Ale kto to był? I czemu się chowaliśmy?
          - Później Ci opowiem, teraz wstawaj i idziemy.
          Szybkim krokiem poszliśmy na drugą stronę, w ścianie była niewielka dziura. Przemek położył się na ziemi i po chwili był już w  środku.
          - Wchodzisz czy nie? – zapytał.
          - Ale, jak? Nie zmieszczę się.
          - Nie pierdol tylko wchodź! – z śmiechem powiedział.
          Zdecydowałem się wejść. Nie poszło mi może tak sprawnie, jak jemu, ale dałem radę. Przemek podniósł mnie i pomógł się otrzepać ze kurzu i brudu.  Przed oczami ujrzałem, stosy słomy i siana. Było tego aż po sam dach, który zdawał się być niemożliwie wysoko. Ogromne belki, trzymały cały strop. Ściany były z kamienia. Ta zwykła stodoła wywołała we mnie niewyobrażalny i niemożliwy do opisania zachwyt. Miałem się już wyrwać, żeby biec przed siebie i zobaczyć każdy zakamarek, gdy poczułem, jak Przemek złapał mnie za rękę.
          - Nie tak szybko! Tu jest trochę niebezpiecznie. W sianie porozstawiane są sidła. Ci, co tu byli to kłusownicy. Dobrze wiedzą, że przychodzi tu pół zwierzyny z lasu, dlatego weszliśmy tą dziurą a nie normalnym wejściem, tam najwięcej tych pułapek. Trzymaj się blisko mnie!
          - Na pewno! – ze zdecydowaniem odpowiedziałem.
          Teraz to już bałem się zrobić maleńki krok. Cały czas trzymałem go za rękę i kiedy tylko powiedział – „Uwaga!” – mocniej go za nią ściskałem. Niedługo później, doszliśmy na szczyt sterty siana. Był stamtąd widok na całą stodołę. Usiedliśmy w niewielkiej odległości od siebie. Patrzeliśmy się na siebie nieśmiało. W końcu pierwszy zagadnął.
          - Tak dla jasności, co do wczoraj, ja nie jestem żadną ciotą!
          - Ja tak samo! – wykrzyknąłem.
          - Możemy się spotykać, czasem np. tutaj i no wiesz, jak wczoraj, ale ja nie jestem ciotą. – dodał.
          - Jestem za ja też nie jestem, żadnym z tych pedałów.
          I w tym momencie ślina stanęła mi w gardle. Zapadła cisza, obydwaj czuliśmy się bardzo skrępowani. Znów on zaczął.
          - Chcesz powtórzyć to, co wczoraj? – Zaproponował.
          - Tak – odpowiedziałem, bez zawahania. 
          Usiedliśmy bliżej siebie, położył swoją rękę na moim kroczu i zaczął delikatnie pocierać je ręką. Nie trwało to długo, jak mi stanął. Kazał mi się położyć wygodnie. Na swojej koszulce, którą szybko z siebie ściągnął. Sam następnie, zdjął swoje spodnie i majtki, ja w tym czasie zrobiłem to samo. Położył się na mnie. I zaczął się o mnie ocierać. Było to bardzo podniecające. Moje ręce mimowolnie znalazły się na jego pośladkach i utrzymywały ten posuwisty ruch. Kiedy tak leżeliśmy, cały czas w głowie powtarzałem sobie, nie jestem pedałem! Nie jestem ciotą! Kurwa jak mi się to podoba.
          - Co powiesz na tą fajną pozycje sze...
          - ...ść na dziewięć? – przerwałem i pewnie dodałem.
          -Tak!
          Nie odpowiedziałem nawet słowa, tylko od razu ułożyliśmy się. Zaczęliśmy w tym samym czasie. Było to dla mnie prawdziwie coś nowego. Czułem każdy ruch jego języka. Starałem się nie być gorszy, chyba mi to nawet wychodziło, bo czasem musiał przerwać i zwyczajnie zajęczeć z rozkoszy. Było mi tak dobrze, że nie chciałem się rozdzielać. Nagle przesunął się tak, że nie miałem zasięgu do jego członka. Sam sprawiał mi taką rozkosz, że zapomniałem o całym bożym świcie. Przerwał tylko na chwilę, żeby powiedzieć, że jak będę czuł, że dochodzę, mam mu dać znać. I tak było, kiedy nie mogłem już wytrzymać, wyciągną go z ust i zaczął nim tak walić, tak że ogromna dawka spermy znalazła się na moim brzuchu a kilka kropel nawet na jego poliku.
          - Wszystko, spoko gdyby nie ten zapach! – powiedział i uśmiechnął się do mnie.
          Kiedy chciałem się mu odwdzięczyć tym samym, powiedział – „Jutro Ty”. Bez najmniejszego sprzeciwu się zgodziłem.
          Od tamtej pory to był nasz pewien rytuał. Spotykaliśmy się codziennie, albo, co drugi dzień, czasem rano i popołudniu, bywało, że schodziliśmy się nawet w nocy. Naszych spotkań nie było końca. Tak mijały tygodnie, miesiące. Spotykaliśmy się gdzie popadnie, tak, aby tylko na pewno nikt nas nie mógł zobaczyć; w stodole, w opuszczonych ruinach, w lesie, szopach, piwnicach. W końcu przenieśliśmy się do domów, jeżeli była tylko taka możliwość, że nikogo nie ma i szybko nie wróci.
          Z każdym spotkaniem, coraz bardziej czułem do Niego silniejszy pociąg. Po każdym razie, bardziej nie mogłem doczekać się kolejnego. Zawsze byłem spełniony!
          W końcu przerodziło się to w seks na telefon. Kiedy tylko był wolny czas, była ogromna chęć na szybkie spotkanie w wiadomym celu, wystarczał sms. Potrafiliśmy spotykać się i prawie bez słów, wiedzieliśmy, co ten drugi potrzebuje. W cieplejsze dni, była możliwość spania w altance, na ogródku. Zawsze z niecierpliwością oboje czekaliśmy aż zapadnie zmrok, kiedy tylko mieliśmy pewność, że nikt już nie przyjdzie, niczym artyści wymyślaliśmy przedziwne pozy, którym nie było końca, wszystko tylko po to, żeby choć trochę bardziej, urozmaicić nasze spotkania. I tak minęły dwa lata.