czwartek, 25 sierpnia 2016

Z rodziną dobrze na zdjęciu

            

                                                  Rozdział II

 "Z rodziną dobrze na zdjęciu" 

          Gdy poznawałem się z Przemkiem, miałem wtedy jakoś 10 lat. Pamiętam ten dzień, jakby to było wczoraj. Zabawna sytuacja, stałem w kolejce w sklepie, kiedy ten wbiegł spragniony i pośliznął się na świeżo mytej podłodze. Pomogłem mu wstać, od tamtej pory zaczęliśmy się spotykać regularnie. Mama pochwaliła mnie wtedy, za to, że pomogłem mu i nie śmiałem się z niego, jak inne dzieci wokół, tata kupił mi nawet jakiegoś pysznego batona. Zapamiętałem ten dzień szczególnie, bo był to też dzień 10 rocznicy ślubu rodziców.
          Popołudniu wszyscy; kuzynostwo, wujostwo, dziadostwo zebrani w ogrodzie mieliśmy uczcić tę rocznicę. Widać było, że bardzo się kochali, patrząc na nich, chciałem mieć żonę i piątkę dzieci, tak dokładnie piątkę!
          Mama była ubrana w piękną seledynową sukienkę. Włosy zrobione w loczki upięte były w kok. Delikatny makijaż dodawał jej kobiecości. Tata nałożył na siebie szykowny garnitur. Obydwoje wyglądali jak para z bajki.
          Były tańce, głośna muzyka. Pod wieczór, jako, że ojciec troszkę już wypił, ale zdarzyło mu się to po raz pierwszy, poszedł po sąsiadów. W końcu, im nas więcej tym weselej, a szczególnie z 15 lat młodszą od taty sąsiadką Adelą. Bardzo przypadli sobie do gustu, od czasu, kiedy tylko się wprowadzili, tylko nie wiedziałem, dlaczego?
          Impreza rozkręcała się coraz bardziej z minuty na minutę. Wszyscy mnie macali, głaskali, ciągali.
          - Mateuszek, jaki ty już mężczyzna się robisz! – krzyknęła babcia, targając mnie za włosy.
          - I tak w górę poszedł ostatnio! – dodała ciotka Jadźka.
          - A pamiętasz jak biegał taki golasek, z takim małym ptaszkiem po podwórku? – zapytała babcia, kompromitując mnie, przed sąsiadką.
          - Pewnie, że pamiętam, był taki mały, że myślałam, że to jakaś dziewczynka.-
          Wszyscy śmiali się dookoła, a ja z burakiem na twarzy, pobiegłem do szopki. Kucając w rogu, usłyszałem jakieś dziwne odgłosy.
          - Pierdol mnie! – czy to czasem nie głos sąsiadki, pomyślałem.
          Wychyliłem się zza rogu i zobaczyłem, jak mój urżnięty ojciec posuwa Adelę! Zupełnie mnie zamurowało. Nie wiedziałem, co mam robić? Chciałem wybiec stamtąd, z krzykiem przerażonego 10-latka, ale zachowałem zimną krew. Wstałem i krzyknąłem.
          - Ty pieprzony skurwielu! Jak możesz i to jeszcze dziś!-
          Łzy cisnęły mi się do oczu, ciężko było mi aż oddychać ze strachu. Serce waliło mi tak mocno jakbym miał mieć zawał, czułem jak pulsują mi skronie. Na zmianę było mi raz gorąco, a raz zimno. Trwaliśmy w bezruchu.  Pot zlewał mi całe ciało, dreszcze przeszywały mnie raz za razem. Ojciec patrzył mi prosto w oczy. Adela spuściła głowę i zasłoniła twarz włosami. Nagle krzyknął:
          - Wynoś się stąd ty zasmarkańcu! Wypierdalaj i żebym Cię nie widział!
          - Ty sukinsynu! – wrzasnąłem wybiegając pędem w stronę balującej rodziny.                                    
          Biegłem prosto w ręce matki. Momentalnie zrobiła się absolutna cisza. Wzrok wszystkich skierowany był tylko na mnie. Ktoś tylko krzyknął, żeby wyłączyć muzykę. Byłem potwornie wystraszony. Mama nie mogła mnie uspokoić, przytuliła mnie mocno i starała się uciszyć. Strumienie łez były nie do powstrzymania. W końcu uklęknęła przede mną, złapała mnie za ramiona i bez nerwów zapytała:
          - Co się stało?
          - Wi... wi...
          - Uspokój się, pomału – starała się łagodzić mój strach.
          - Widziałem ojca, jak w szopie... – nie zdążyłem powiedzieć zdania.
          Zobaczyłem, jak stary idzie mocno zdenerwowany, z pasem w ręku.
          - Co w szopie? – dopytywała mama.
          - Gdzie on jest? – z daleka wykrzykiwał ojciec – gdzie on jest do cholery?! -
          Mama zasłoniła mnie swoim ciałem. Wszyscy wokół siedzieli bez słowa. Czułem jak zaczęła się trząść, bała się tak jak ja. Wiedziałem, że zaczął się zbliżać. Słyszałem każdy jego chwiejny krok. Nie wytrzymałem i głośno zapłakałem. Od razu mnie usłyszał. Spojrzał na matkę i powiedział:
          - Odsuń się!
          - Nie! – zawołała mama
          - Przesuń się, bo Tobie też przypierdolę!
          - Nie ruszę się stąd, co się wydarzyło?
          Wychyliłem się delikatnie, zobaczyłem, że ten zamachnął się i z całym impetem uderzył mamę w twarz. Wybuchnąłem straszliwym płaczem. Mama upadła obok mnie, z głowy kapała jej krew. Nikt nawet nie ruszył się z miejsca, żeby podbiec jej z pomocą. Ojciec spojrzał na mnie i ze spokojem powiedział:
          - Zachciało Ci się podglądać smarku? To cię nauczę, gdzie jest twoje miejsce! -
          Powtórnie zamachnął się. Zamknąłem wtedy oczy i czekałem na ból, wiedziałem, że, kiedy tylko mnie uderzy, jeżeli nie zemdleje wykrzyczę wszystkim, dookoła, że zdradzał mamę. Jednak wujek Leszek skoczył na niego i w ostatniej chwili go powstrzymał. Nie wiem nawet, kiedy przyjechała policja. Babcia zasłaniała mi oczy, ale przez palce widziałem, jak uderzali go czarnymi pałkami. W końcu skuli go i wsadzili do radiowozu.
          Noc spędziłem z dziadkami. Nie mogłem spać, wszyscy mnie wypytywali, co tam się stało, ale nie byłem w stanie wydusić z siebie ani słowa. Czekałem, kiedy tylko wróci mama. Nad ranem, dzwonek do drzwi. Babcia otworzyła i usłyszałem głos mamy jak cicho zapytała:
          - Jak on się czuje?
          Błyskawicznie poderwałem się z łóżka i rzuciłem się jej na szyję. Mocno mnie przytuliła, wzięła na ręce i zabrała do pokoju. Zamknęła drzwi i z opanowaniem zapytała:
          - Co tam się stało? Nie denerwuj się, mów spokojnie.
          Tak strasznie bałem się wykrztusić z siebie jakiekolwiek słowo, byłem dosłownie sparaliżowany. W końcu ze zdecydowaniem powiedziałem.
          - Widziałem jak tata, uprawiał stosunek z Adelą. – od razu zbladłem jak ściana.
          Mama spojrzała na mnie, pogłaskała mnie po głowie i wyszła z pokoju. Usłyszałem jak babcia zapytała, co jest grane, ale ta od razu zaczęła płakać i wybiegła z mieszkania. Miałem przez chwilę wyrzuty do siebie, ze ją tym obarczyłem, ale szybko doszedłem do wniosku, że i tak kiedyś musiałaby się o tym dowiedzieć. Nie wiedziałem tylko, co teraz będzie. Przykuty myślami i zmęczeniem do łóżka, spędzałem tak godziny. Nie miałem ochoty na sen, na jedzenie, wciąż myślałem. Chciałem wyjść z tego pokoju, ale nie miałbym nawet gdzie się podziać. Tak właśnie upłynęły trzy kolejne dni. Nie miałem żadnych wieści, co dzieje się z rodzicami, co z mim rodzeństwem. 
          Dla zabicia czasu wyciągnąłem z szafki, jakieś stare książki dziadka. Przeglądałem z uwagą, każdy jeden czołg i działo bojowe, choć zupełnie mnie to wtedy nie interesowało. Ze znużenia zasnąłem. Obudziły mnie skrzypiące drzwi od pokoju, myślałem, że to babcia, niesie kolejną zasłoną zupę dla swojego wnuczka. Po chwili ktoś mnie zawołał, nie był to jej głos, to mama, stała w progu. Z niedowierzaniem wstałem z łóżka, podszedłem, ta przytuliła mnie i powiedziała, że zabiera mnie do domu. Wtedy szczęśliwy, nie myślałem, jeszcze, do jakiego domu tak naprawdę wrócę, kogo tam zastanę. Szliśmy razem, mama trzymała mnie za rękę. Nic wtedy mnie nie obchodziło, liczyło się tylko to, że jesteśmy razem. Dochodząc do domu, zaczęły pojawiać się pewne obawy. Każdy krok na schodach, był inny, coraz to trudniejszy. Matula puściła moją dłoń, nerwowo szukała kluczy, które zawieruszyły się gdzieś w torebce. Zamek się przekręcił.
          - Wejdź – powiedziała spokojnie – nie bój się o nic.
          Zastanawiałem się, dlaczego mam się bać, po co to dodała? Szybko jednak zobaczyłem, co było tego powodem. W kuchni przy stole siedział ojciec. Był oparty o stół, rękami zasłaniał swoją twarz. Usłyszałem, jak płacze. Momentalnie ogarnął mnie smutek. Tysiące myśli przelatywało mi w głowie. Serce uderzało coraz mocniej i mocniej. Łzy same napływały do oczu. Drżałem cały ze strachu, a mama delikatnie popychała mnie przed siebie, w stronę ojca, w stronę tego, który chciał mnie uderzyć. Podniósł raptem głowę do góry, oczy miał załzawione, całe zatarte i czerwone od łez. Bałem się wykonać jakikolwiek ruch. Patrzeliśmy na siebie w ciszy. Matka zaczęła szlochać pod nosem, a ojciec upadł gwałtownie na kolana, rozłożył ramiona, i zanosił się od płaczu. Stałem jak wryty, jak słup soli, łzy ściekały z moich polików na ziemię, nie byłem w stanie nic zrobić. Tata na kolanach z rozpiętymi rękoma począł się przesuwać w moim kierunku, po raz kolejny mama popchnęła mnie na tyle mocno, że wpadłem w jego objęcia. W końcu sam go przytuliłem, mama dołączyła do nas. We trójkę klęcząc wylewaliśmy z siebie strumienie łez. Ojciec z zaciśniętym gardłem wykrztusił z siebie:
          - Przepraszam!
          Wszyscy usiedliśmy przy stole. Tata zaczął mówić:
          - To, co się wydarzyło, nie powinno mieć miejsca. Byłem bardzo pijany. Adela chciała, rozwalić nasze małżeństwo, bo w jej związku też się nie układa. Zależało jej tylko na pieniądzach, na znalezieniu rogacza, który spłaci jej długi. Byłem zaślepiony, jej urodą, a alkohol zrobił swoje. -
          Starałem się układać w głowie, to, co mówił. Gdzieś tam świtała lampka, że rzeczywiście, ona strasznie przymilała się do ojca od dłuższego czasu. Zastanawiało mnie, co na to mama. I wtedy ona zaczęła:
          - Synku, jesteś już duży i powinieneś się o czymś dowiedzieć, nie byliśmy z tobą i twoim bratem do końca szczerzy. On jeszcze o tym nie wie i póki, co się nie dowie, ale musimy Ci to wyjaśnić.
          - Ale co mamo? – Zacząłem się potwornie denerwować.
          - Ja... ja też zdradziłem twojego tatę, Bartek nie jest jego synem.    Ojciec wiedział od początku o tym, tak jak Magda, która przez przypadek usłyszała, jest starsza, wiec już wie. Dlatego też, wybaczyłam ojcu, tak jak on mi wybaczył, i chcemy, żebyś i ty to zrobił. Przebaczył i mi i ojcu.
          Gorąca fala uderzyła mnie w głowę, zimne dreszcze przeszły po plecach. Przemknęła myśl, żeby dać nogę i uciec stamtąd. To było nie do uwierzenia, jak, jakiś film, telenowela, ale nie życie.
          - I co wybaczysz nam? – Dopytywała mama. -
          To nie była łatwa odpowiedź, kilka razy rozważałem wszystkie informacje, jakie do mnie trafiły w tak krótkim czasie. Byłem dzieckiem, a rodzice mieli wtedy na mnie ogromny wpływ. Nie mogłem im przecież odmówić... Nie chciałem się stawiać. Nieśmiało odpowiedziałem:
          -Tak...
          -Jezu! Dziecko! Dziękuję! – Wykrzyczała mama i natychmiast się do mnie mocno przytuliła.
          W pokoju spędzałem dużo czasu. Przemek przychodził po kilka razy dziennie, chcąc mnie wyciągnąć na dwór, jednak nie miałem ochoty. Zamknięty w czerech ścianach biłem się z myślami. Dotąd byłem traktowany, jak gówniarz, nagle, zrobili ze mnie dorosłego, wymagając zrozumienia. Potrzebne mi było znaleźć cisze i ukojenie, które znalazłem w Kościele. Chodziłem, co dzień na Msze, zacząłem znów się spowiadać, bo wcześniej było mi jakoś nie po drodze. Bardzo dużo się modliłem, żeby tylko wszystko się ułożyło. W końcu kościół stał się moim drugim domem, domem, do którego wracałem zawsze z ogromną chęcią, gdzie znalazłem spokój i zrozumienie. Zapisałem się nawet do bycia ministrantem. Próbowałem namówić też Przemka, ale jakoś go to niekoniecznie fascynowało. W Bogu znalazłem moje oparcie, ojca, który by mnie nigdy nie skrzywdził. Znalazłem też matkę, która była czysta, jak łza.
          Tygodnie mijały w zabójczym tempie, w końcu zaczynałem zapominać o tym, może nie dosłownie wyrzuciłem to z pamięci, ale nie rozpamiętywałem tego tak często. W domu zaczęła panować harmonia, ja to tak widziałem, moimi oczami. Po roku, zacząłem dostrzegać jednak, że rodzice coraz miej ze sobą rozmawiają. Skończyły się ich wypady do teatru czy na kolację. Gwarne rozmowy przy stole, zostały ograniczone jedynie do słów: „podaj mi proszę [...]”. Z każdym miesiącem dostrzegałem więcej. Mama częściej zabierała mnie i brata do babci, zostawiając nas na kilka dni. Zazwyczaj było to pod koniec miesiąca. Czułem w głębi serca, że coś przede mną ukrywa. I chciałem się dowiedzieć za wszelką cenę, co to takiego.
          Pewnego razu, kiedy przywiozła nas do dziadków, postanowiłem wymknąć się na drugi dzień do domu. Zagadnąłem wcześniej z Przemkiem, żeby ten poprosił swoją siostrę czy nie przyjechałaby po mnie do babci, pod pretekstem, wspólnej nauki. Udało się. Około godziny 16, stali niedaleko domu babci, której powiedziałem, że idę na boisko z chłopakami grać w piłkę i może mnie trochę nie być. Problemem był jeszcze mój brat, musiałem teraz wymyślić jakąś ściemę dla niego, dlaczego nie może iść ze mną. Nie było łatwo, bo smarkacz jest mądrzejszy niż myślałem. Powiedziałem, więc mu, że idę do koleżanki, którą sobie zapoznałem, a nie chcę, żeby babcia się dowiedziała. Długo nie musiałem ściemniać, oboje łyknęli wszystko bez najmniejszego problemu. Wybiegłem z domu jak torpeda, wskoczyłem do auta. Aneta od razu ruszyła. Przemek wiedział, o co chodzi, teraz trzeba było coś wymyślić z tą nauką.
          - Może wysiądziemy koło mojego domu? Zaszedłbym jeszcze po kilka książek – zapytałem głośno.
          - Dobry pomysł, pokażesz mi od razu ten model, który skleiłeś – brnął w to kłamstwo razem ze mną Przemek.
          - To ja na was zaczekam – oznajmiła nam jego siostra.
          - Nie! Przejdziemy się już ten kawałek, w końcu jesteśmy młodzi – krzyknąłem.
          - Jak chcecie, ja będę u Lidki, jak skończycie to cię odwiozę.
          Niedługo potem byliśmy już na miejscu. Zupełnie zapomniałem, że może ktoś nas przecież zobaczyć. Udało się jednak, przemknąć niezauważonym. Skradaliśmy się jak przestępcy do klatki. Postanowiłem podejść pod same drzwi, bo usłyszałem jakieś krzyki. Po chwili zorientowałem się, że to głos mamy. Przemek został na dole na czatach, a ja przyłożyłem ucho do drzwi.
          -Ty zboczeńcu pierdolony! Znowu się uchlałeś! Wszystko przechlałeś! – wykrzykiwała z przerażeniem matula.
          Słyszałem płacz siostry, jednak strach nie pozwalał mi wejść do środka. Nie wiedziałem, co tam mogło się stać. W końcu jakiś huk, jak gdyby coś się przewróciło.
          - Wynoś się! – Wrzasnęła mama.
          - Zaraz ci... – Bełkotał ojciec.
          Usłyszałem kroki w kierunku drzwi i szybko zbiegłem do piwnicy razem z przyjacielem. Ukradkiem zaglądałem, kto będzie schodził. Było bardzo głośno, domyśliłem się szybko, że to ojciec. Przemek podszedł pod drzwi i zaraz zbiegł.
          - To twój stary, wyszedł na dwór.
          - Nie widział cię? – zapytałem zdenerwowany.
          - Jest tak nawalony, że nawet by mnie nie rozpoznał – odparł.
          - I co ja mam teraz robić?
          - Ja na twoim miejscu poszedłbym do domu, do mamy i powiedział, ze wszystko słyszałeś – podpowiedział mi.
          Nie zastanawiałem się długo. Poszedłem prosto do domu, pomimo, strachu, lęku, jaki towarzyszył mi nie zniechęciłem się, bo chciałem poznać prawdę. Serce czułem w gardle, stawiając każdy krok na schodach. Drzwi. Jeszcze głęboki wdech. Złapałem za klamkę, nacisnąłem. Szedłem prosto przed siebie. W kuchni mama przytulała moją siostrę. Po chwili matula podniosła głowę i zobaczyła mnie na przedpokoju.
          - Co ty tu robisz?! – krzyknęła zaniepokojona.
          - Mamo, tylko się nie denerwuj... – wystraszony odpowiedziałem.
          - Ale, jak... ty tutaj... przecież zawiozłam was do babci?
          - Mamuś już od dłuższego czasu zauważyłem, że jest coś nie tak. Powiesz mi, co się stało?
          Siostra wybiegła z kuchni ze łzami w oczach, i rzuciła tylko – „powiedz mu!”. Stałem, jak wryty, mama patrzyła na mnie z politowaniem. Widziałem w jej oczach, że czegoś się boi. Była strasznie przygaszona. W końcu zapytałem.
          - Co masz mi powiedzieć?
          Jednak ona dalej milczała. Zauważyłem, że zaczynają zbierać się jej łzy. Ponownie zapytałem.
          - Mamo, powiesz mi w końcu, co tu się dzieje?
          - Ojciec... pije... – powiedziała na odczepnego.
          Byłem pewien, że to nie wszystko, o czym powinienem wiedzieć. Mama wstała, odwróciła się i stanęła przy zlewie. Zaczęła zmywać naczynia. Wiedziałem, że nic więcej się nie dowiem. Postanowiłem pójść do Magdy. Ta siedziała w swoim pokoju. Wszedłem bez pukania. Zamknąłem drzwi. Usiadłem na podłodze przy jej łóżku. Cały czas płakała. W końcu zapytałem:
          - O co chodzi?
          - Nie powiedziała ci? – zapytała przez łzy
          - Nie! Powiesz mi? – dopytywałem
          - Myślisz, że dlaczego ciągle was zawozi na koniec miesiąca do babki? Stary cały czas jak dostanie wypłatę, chodzi najebany jak szpadel. Raz pobił mamę.
          - Co? – krzyknąłem
          - Ostatnio przystawił się do mnie, nawalił się i wlazł mi wieczorem do łóżka, uderzył w głowę i zaczął mnie macać po cyckach.
          -Ale...
          - Zaczęłam wołać mamę, ale jak wbiegła to uderzył ją i zagroził, że jak tylko coś komuś powie, to zostanie sama, bez kasy, że nas zostawi.
          - Ale...
          - Ona jest też pojebana, powinna już dawno go zostawić!
          Siedziałem, nie mogłem wydusić z siebie już słowa. Nie wierzyłem w to, co słyszę. Siostra zaczęła pokazywać mi siniaki na rękach i brzuchu. W końcu wstałem i wybiegłem z pokoju, szybko zbiegłem ze schodów, zahaczyłem Przemka po drodze. Poszliśmy do naszej kryjówki w lesie. Wszystko mu opowiedziałem. Kazał mi wrócić na razie do babci. Aneta odwiozła mnie do dziadków. Cały czas myślałem, o tym, co usłyszałem i zobaczyłem. Byłem bezradny. Kto uwierzyłby 12-latkowi w taką historię? Postanowiłem milczeć.
          Matka zabrała nas po kilku dniach do domu. Nikt nawet nie nawiązywał słowem do tego, co się stało. Siedzieliśmy jak zwykle, przy stole, bez słowa. Magda unikała jakiegokolwiek kontaktu wzrokowego z ojcem. Tylko mój młodszy brat nie miał pojęcia, co dzieje się w naszym domu. Wiem, że wtedy nawet by tego nie zrozumiał.
          Przemek cały czas mnie wspierał. Za każdym razem, kiedy byłem smutny, próbował mnie jakoś rozweselić. Zajmował mój czas, żeby tylko oderwać mnie z tego bagna, które kiedyś było moim domem. Czasem nocowałem u niego, oglądaliśmy jakieś filmy, albo całą noc potrafiliśmy przegadać.
          W kościele, modliłem się, żeby ojciec zniknął z naszego życia. Prosiłem Boga, żeby w końcu przerwał, tą męczarnie, przede wszystkim siostrze i mamie. Wylewałem potoki łez, żeby ten tylko ukrócił nam wszystkim tego bólu i cierpienia, jakiego nam zadawał swoim zachowaniem.
          Niedługo potem, mama przestała mnie wywozić do babci, a ja starałem się nauczyć z tym wszystkim żyć. Akcje z siostrą nie miały już prawie miejsca. Tylko czasem, kiedy całkowicie mu odbiło. Żyłem z tym ciężarem, dzień po dniu. W końcu dom zacząłem traktować bardziej jak hotel. I tak uciekały kolejne miesiące monotonii, rutyny, płaczu, do czasu, kiedy posunąłem się z Przemkiem w przyjaźni krok dalej. 

3 komentarze:

  1. Jestem przyzwyczajony do trudnych historii ludzkich, ale nawet czytanie tego co przeżyłeś, musiałem często przerywać, bo mnie zatykało. Mam w głowie tylko pustkę, bo co dadzą moje słowa, Tylko z jednej strony współczucie, a z drugiej podziw dla Ciebie i zastanawiam się jak Ty to wszystko udźwignąłeś, jak Ty to dźwigasz?

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz nawet nie wiem co napisać w tym momencie.............

    OdpowiedzUsuń
  3. mam nadzieje ze to fikcja, po prostu mnie to przytlacza...

    OdpowiedzUsuń