poniedziałek, 5 grudnia 2016

Smutno mi


Rozdział X

„ Smutno mi”


Styczeń, był jak zawsze bardzo mroźny. Każdy dzień zdawał się być coraz bardziej chłodny. Śnieg sypał z nieba dniami i nocami. Cały brud i szarość przykryła śnieżnobiała biel. Mróz męczył wszystkich za wyjątkiem uczniów, bo odwoływali nam przez to wciąż zajęcia.
           Po południu umówiłem się z Filipem na spacer. Spotkaliśmy się niedaleko mojego internatu. Przyszedł nieco spóźniony i zestresowany. W oczach miał coś takiego, co nie pozwoliło mi nie zapytać.
              - Co się dzieje, jesteś jakiś zmartwiony?
         Jego twarz nagle zbladła, a wszystko wokół zdawało się stanąć w miejscu. Patrzył się mi prosto w oczy. Usta zaczęły mu lekko dygotać z zimna, a on sam przeskakiwał z nogi na nogę.
              - Mama odebrała dziś wyniki z mammografi…
              - iii? – dociekałem z ciekawością.
              - i wychodzi na to, że nie jest z nią za dobrze – powiedział to jednym tchem, po czym zmarszczył czoło. W oczach widziałem już łzy, które z resztką sił próbował powstrzymać.
              - Kochanie, ale wiesz coś więcej, to tylko pierwsze badanie, wszystko zawsze może się jeszcze zmienić, czasem takie badania nie mają później potwierdzenia – mówiłem powoli chcąc nieco go uspokoić.
             - Też miałem, mieliśmy taką nadzieję, ale miała już robioną biopsję i niestety potwierdziła nasze obawy, a najgorsze w tym wszystkim jest to, że okazał się złośliwy – tym razem nie powstrzymał łez i głośno zaszlochał.
         Stałem, patrzyłem na niego i na swoje buty i tak na zmianę, nie potrafiłem wykrztusić z siebie słowa. Miałem wrażenie, że stoi mi coś w gardle. Chciałem mu pomóc i nie potrafiłem nic zrobić. Po dłuższej chwili milczenia otrząsnąłem się i jedyne, co potrafiłem wtedy to mocno go przytulić. Nie patrzyłem dookoła na to czy ktoś nas może zobaczyć, nie myślałem wtedy, że ktoś powie coś nie tak do nas, liczyło się tylko to, żeby poczuł moja bliskość.
         Chwilę trwało zanim ruszyliśmy z miejsca, szliśmy wzdłuż ulic aż weszliśmy do parku. Wciąż bez słowa, tylko spoglądając od czasu do czasu w swoją stroną i darząc się lekkim uniesieniem kącików ust, które były czymś w rodzaju uśmiechu.
         - Możemy już wracać – zapytał nieśmiało – strasznie mi zimno i chyba chcę pobyć sam – powiedział to pocierając rękoma soje barki.
         - Jasne – jak zwykle powiedziałem zanim pomyślałem.
         Powinienem wtedy przy nim zostać, wiedziałem, ale uświadomiłem sobie to dopiero w drodze powrotnej. Kidy znów brakowało mi słów a on szedł prawie metr przede mną.
          Nie pamiętam nawet kiedy znalazłem się już w swoim pokoju, jak się rozstaliśmy i czy daliśmy sobie chociaż buziaka na pożegnanie. Myśli o wszystkim nie dawały mi zasnąć. Filip nie odpisywał na moje smsy z prośba o jakikolwiek kontakt. Chciałem po raz kolejny w swoim życiu zapaść się pod ziemię. Nic tak nie przybija wówczas jak cisza i niemoc.
          Usiadłem przy biurku, podparłem głowę rękoma i patrzyłem na ścianę. Tak to było najlepsze, co mogłem zrobić – wielkie nic! Chciało mi się jednocześnie płakać i śmiać z niewiadomego powodu. Myślałem już, że zdechło mi serce, tak, właśnie tak myślałem, bo byłem taki głupi i młody w swoich myślach. Po godzinie oświecenie – pomyślałem – trzeba się napić, żeby przełknąć smutek. To było tak szczeniackie, ale żeby mnie to wtedy obchodziło. Monopolowy był blisko, trwało to zaledwie chwilę, kiedy wróciłem z tanią butelką wódki.
           Rano obudził mnie przejeżdżający pług. Telefon zdawał się wariować od powtarzającego się wkoło dźwięku przychodzących nieodczytanych smsów. Otworzyłem najpierw jedno a po chwili drugie oko. Miałem wtedy zwolnione tempo, na tyle, że zanim wziąłem do ręki telefon i zobaczyłem 3 wiadomości od Filipa minęło kilka minut. Czytałem na głos. Pierwsza wiadomość

„nie dam rady tego unieść, przerasta mnie wszystko, nie wiem co powinienem napisać  do Ciebie i czy Ty w ogóle chcesz mnie słuchać.. wczoraj nie powiedziałeś nic, nie odezwałeś się nawet słowem.. nie chcę tak! Myslałem że jesteśmy dla siebie wsparciem…”
         Uderzyła mnie fala gorąca, czułem jakby ktoś stanął mi na klatce piersiowej i nie dawał możliwości oddychać. Ręce zaczęły mi się trząść z przerażenia a niespokojny oddech nie pozwalał mi na złapanie tchu. Kolejna wiadomość

„ nawet teraz milczysz, czekam już od ponad godziny a ty nadal milczysz! Nie sądziłem, że tak się zachowasz po tym co Ci powiedziałem..”
Tym razem bez chwili zawahania otworzyłem trzecią ostatnią już wiadomość, która zdawała się nie mieć końca

„Coś ciągnie mnie do ciebie i odpycha jednocześnie… Jakaś część we mnie domaga się ciebie, ale nie wiem, czy kiedykolwiek powinienem się jeszcze raz temu poddać . Bo inna część cały czas boi się twojej bliskości. I nie mogę sobie wyobrazić, żeby to… nie bolało… w normalnej miłości między dwoma mężczyznami, jeśli mogę nazwać to miłością czymkolwiek to jest, bo ja nie wiem czym to się stało i czym było … Przepraszam”

          Dreszcz powędrował od ręki przez ramię, a stamtąd rozbiegł się po całym ciele. Oddech mi przyspieszył. Przez moment obawiałem się, że już nie zdołam się opanować. Nie rozumiałem, o co tak naprawdę  w tym wszystkim może chodzić, kto zawinił bardziej i jak to się stało, że się tak stało. Wszystko wtedy wydawało się nie mieć sensu a ja miałem wrażenie że po raz kolejny moje życie staje się jedną wielką porażką której ja jestem architektem.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz