sobota, 12 listopada 2016

Szklana pogoda


Rozdział IX
„Szklana pogoda”
                 

               Wrzesień. Powrót do internatu, powrót do szkoły, powrót do miasta, same powroty. Jeszcze nigdy nie stresowałem się tak bardzo pierwszym dniem w  szkole. Wciąż w  myślach miałem te sceny i rozmowy z moich urodzin. Nie mogłem jednak, przegrać z własnym strachem, za wszelką cenę musiałem podnieść głowę do góry i być najzwyczajniej sobą.
               Pierwszy dzień w  internacie, dziwna pustka, jakby kogoś brakowało. Nowy pokój, tym razem dostałem jedynkę wiec nie przejmowałem się z kim będę musiał na nowo się poznawać. Był niewielki, miał duże okno z widokiem na park, kilka rozsypujących się szafek i odarte z okleiny białe biurko. Rozpakowałem wszystkie swoje rzeczy i zadzwoniłem do Kuby. Potrzebowałem wyjść z tej zamkniętej przestrzeni , która w pewnym stopniu mnie osaczała.
               Zgadaliśmy się na piwko, w naszym ulubionym barze, około 18.
               Było strasznie upalnie na dworze, żar lał się z  nieba i co chwilę gorący strumień powietrza wpadał przez moje okno. Momentami miałem ochotę zanurzyć się głęboko pod taflą zimnego jeziora.
               Szybki prysznic i byłem gotowy do wyjścia. Nie miałem ochoty przesadnie się stroić, założyłem swoją ulubioną czarną koszulę i miodowe spodnie, włosy tradycyjnie postawiłem na żel i dodałem do całości nowe perfumy, które dostałem na urodziny od któregoś ze znajomych.
               - W końcu jesteś – powiedział Kuba, pełen radości w głosie na mój widok.
               - Tak, w końcu, nie wiem czy się cieszyć czy załamać ręce – odpowiedziałem z delikatnym uśmiechem na ustach. Jedyne, co mnie wtedy cieszyło to widok przyjaciela, cała reszta przyprawiała mnie o dreszcze.
               Często w wolnych chwilach, albo w trakcie lekcji, kiedy uciekaliśmy grupowo, spotykaliśmy się tutaj z dziewczynami i plotkowaliśmy wiele godzin na różne tematy. Wspomnienia brały górę, kiedy znów mogłem się temu wszystkiemu przyglądać.
               - Mateusz nic się nie zmieniło, ciągle jesteś tym samym facetem, tym samym najlepszym przyjacielem i wciąż gejem, co do tego nie mam żadnych wątpliwości, a to co się wydarzyło na twojej osiemnastce było dawno i uznajmy, że nie miało miejsca -  odezwał się powoli bez śladu emocji w głosie. - Jeżeli będziesz się nad tym rozwodzić cały czas nie uzyskasz spokoju. Musisz w końcu zluzować! Jesteśmy maturzystami, to nasz ostatni rok razem w klasie ze wszystkimi, musimy się cieszyć  z tego powodu. Obiecuje ci jedno, nie będziemy się nudzić w tym roku szkolnym! – powiedział pełen optymizmu w głosie.
               - Z tobą na pewno się nie będę nudzić – odparłem puszczając oczko – w końcu kto, jak nie my!
               Następny poranek to pierwszy dzień w  szkole, czułem się zupełnie tak jakbym szedł tam pierwszy raz. Serce wciskało mi się w  gardło, a żołądek zdawał się owijać wokół kręgosłupa. Z każdym krokiem, będąc bliżej swojej kasy, oddech stawał się coraz cięższy, a nogi zdawały się odmawiać posłuszeństwa.
               Po chwili zobaczyłem Kamilę stojącą z Alą, zajęte były rozmową. Wyglądały tak, jak zawsze, kiedy Kamila spojrzała w moją stronę  kąciki jej ust zanikły, głowa opadła a wzrok zwrócił się ku wyfroterowanej pomarańczowej podłodze.
               Podszedłem do nich i przywitałem się, starałem się zachować zimną krew. Rozmowa od razu nawiązała się sama, po chwili czułem się całkiem swobodnie, choć wzrok Kamili nie dawał o sobie zapomnieć. Wspominaliśmy głownie ubiegły rok, jak i całe wakacje. Zmuszony byłem kłamać mówiąc o moim szybkim powrocie z Międzyzdrojów. Udało mi się, obejść temat mojej osiemnastki, nie chcąc przywoływać niepotrzebnych wspomnień.
               Po zakończeniu całej uroczystości, Kamila poprosiła mnie o chwilę rozmowy. Zaproponowałem więc spacer. Pomimo, że niezbyt pozytywnie byłem nastawiony do tej konwersacji, wiedziałem, że wkrótce do niej dojdzie, dlatego wolałem mieć ją już za sobą.
               Poszliśmy do parku. W powietrzu dało wyczuć się zbliżającą się burze. Wiatr z minuty na minutę przybierał na sile, liście trzęsły się na drzewach, a ptaki wirowały w powietrzu jakby czegoś się bały. Niebo zaczęły spowijać czarne chmury.
               - Więc, jak to z nami będzie? Nie myślałeś chyba, że zapomniałam o tamtej nocy, wręcz przeciwnie pamiętam wszystko bardzo dokładnie.
               Wnętrzności skręcały mi się z napięcia. Czułem, jak oblewa mnie pot. Dłonie zwilgotniały mi więc spróbowałem wytrzeć je dyskretnie o nogawki spodni. Wszystko zdawało mi się łatwiejsze od odpowiedzi na to pytanie. Ale mimo tego spróbowałem.
               - Wyraziłem już swoje zdanie na ten temat. Nie byłem sobą, to jest pewne! Ilekroć przypominam sobie o tej nocy, dostaje jakiś dreszczy. Nie przestałem być po tej nocy gejem, kiedy w końcu to do Ciebie dotrze? –wybuchnąłem zdenerwowany.
               Moje spojrzenie i bliskość odbierały jej rozum, głos odmówił posłuszeństwa, a w oczach zamigotały krople łez. Po dłuższej chwili wyksztusiła z siebie.
               - Ale… ja cię kocham, i to nie, jak przyjaciela. – Słowa były zaledwie szeptem opuszczającym jej usta.
               Grom emocji, którego się spodziewałem, nie nadciągnął. W zamian pojawiło się uczucie pustki i wypalenia. Park, pomost, jezioro, wszystko to wydawało się być tak nieprawdziwe jak sen. Zdobyłem się tylko na jedno krótkie:
               - A ja Ciebie nie…
               - Zawsze cię chciałam. Od pierwszej chwili, w której cię zobaczyłam. - Z największym wysiłkiem  zmusiłem się do spojrzenia Kamili w oczy ich szara barwa zwykle wydawała mi się mętna i nijaka, lecz teraz tęczówki lśniły jak przejrzyste, górskie jezioro, odbijające burzowe chmury. I były tak samo gniewne jak one.
               Patrzyłem na jezioro i próbowałem wsłuchać się w siebie. Nie było we mnie nienawiści, nawet wtedy, gdy poznałem już prawdę. Za to czułem coś innego, coś, czego nie umiałem nazwać. I widziałem pewien uporczywy, niedający się przegnać obraz wspomnienia.
               Kamila sprawiała wrażenie, jakby nie potrzebowała odpowiedzi. Wyjęła nogi z wody, stanęła na pomoście, na którym przysiedliśmy i bez słowa odeszła przed siebie.
               Wydawało mi się, że powietrze iskrzy od nadmiaru napięcia. Nie chciałem jej dlatego już dłużej zatrzymywać. Po chwili sam wstałem i poszedłem w kierunku internatu.
               Dni mijały w zaskakującym tempie. Nie brakowało mi zajęcia. Klasa maturalna to prawdziwy okres,  który zobowiązywał do intensywniejszej nauki. W międzyczasie zapisałem się na kurs prawa jazdy. Postawiłem sobie za zadanie w tym roku intensywnie poukładać swój plan działania, nie pozostawiając za dużo czasu na nudę i zbędne rozmyślanie.
               Przez cały ten młyn, jaki sobie zgotowałem, zupełnie zapomniałem o związku Kuby. Zauważyłem, że jest jakiś taki niemrawy, często chodzi smutny i ma wiecznie problemy z żołądkiem. Był to dla mnie jasny znak, że musi się coś dziać.
               Jednego dnia, kiedy jak zwykle na długiej przerwie poszliśmy do parku zapalić papierosa zapytałem go wprost.
               - Widzę, że coś się dzieje niedobrego i przeczuwam, że chodzi tu o Konrada.
               W jego oczach pojawił się dziwny wyraz, a samo zebranie się na odpowiedź zajęło mu sporo czasu.
               - Wiesz.. nie układa nam się od jakiegoś czasu, stał się jakiś agresywny, często się obraża o byle co. Na początku widziałem, jak bardzo mu zależało na mnie, na nas, a teraz najzwyczajniej jest, bo jest. Tak,  jakby stał obok tego, co razem stworzyliśmy – westchnął, ogarniając wzrokiem cały park.                  
               - Nie pytam cię czy jesteś tego pewien, bo wiem dobrze , że w takich sprawach raczej się człowiek nie myli – bez owijania w bawełnę wyraziłem swoje zdanie.
               Nie próbowałem pocieszać go na siłę i wmyślać kłamstwa, że wszystko się ułoży i będzie dobrze. Zupełnie nie o to chodziło w naszej przyjaźni. Nie miała ona polegać na wzajemnym klepaniu się po ramieniu.
               - Najgorsze jest w tej chwili tylko to, że zupełnie nie wiem, co powinienem teraz robić, czy jest sens coś ratować -  stwierdził, zaciskając ze złością szczęki.
               - Póki, co zaczekaj jeszcze trochę czasu i się upewni, nie ma co na chwilę obecną podejmować zbyt pochopnych decyzji. – Nie potrafiłem wymyśleć wówczas lepszej recepty na tą sytuację.                      
               - Masz rację, pozostaje uzbroić się w cierpliwość – powiedział ochryple. – Skończmy w końcu ten temat, powiedz lepiej, co z Kamilą? – zapytał stanowczo.
               Wahałem się przez moment nad odpowiedzią. Nie byłem w stanie ułożyć w głowie, jakiegoś logicznego zdania. Po krótkiej chwili odparłem:
               - Rozmawialiśmy pierwszego dnia szkoły. Powiedziała mi wprost, że nie jestem jej obojętny, powiedziała, że mnie kocha… - po tych słowach oboje zaniemówiliśmy. Poczułem, jak zalewa mnie rumieniec, ale mimo to udało mi się pokryć zmieszanie ironicznym skrzywieniem ust. – Wracajmy na lekcję – dodałem  z sarkastycznym uśmiechem.
               - Ale zaczekaj, chcesz powiedzieć, mi że powiedziała ci to prosto w oczy? Co ty jej odpowiedziałeś? – dociekał.
               - Najzwyczajniej powiedziałem jej, że nic do niej nie czuje, i że nadal jestem gejem, że nic się nie zmieniło. Sam tak powiedziałeś!
               - No! Już myślałem, że tego nie zrobiłeś! Takie rozwiązanie sprawy, to najlepsze rozwiązanie, postawić ją jasno, bez zbędnych ozdobników.
               - Problem w tym, że jej to jakoś nie zniechęciło.
               Jakub zmarszczył czoło i dogasił papierosa. Sekundy przemijały w ciszy. Kilka wróbli wylądowało przy naszej ławce, zabierając się za pilne wydziobywanie okruchów z ziemi.
               W końcu Kuba przełknął ślinę i powiedział:
               - No to mamy szambo!
               Jego rozbawiony wyraz twarzy, spowodował, że po chwili wpadliśmy w atak śmiechu.
              Wieczorem, gdy układałem się już do snu, bardzo długo nie mogłem zmrużyć oczu. Natłok myśli nie dawał mi zasnąć, wtedy pojawił się jakiś chochlik, który szepnął mi do ucha, żeby sprawdzić profil na portalu branżowym. Nie rozważałem długo tych podszeptów i zalogowałem się na konto. Nadal było tam wiele wiadomości, propozycji seksu. Postanowiłem nawet tego nie odczytywać, tylko od razu zabrać się za zmianę danych, przede wszystkim zmienić miejscowość z tych potwornych Międzyzdrojów.
               W międzyczasie, przychodziły raz za razem widomości, głównie jakieś krótkie: „co tam?”, „jak mija wieczór”, czy „podaj hasło na fotki”. Nie zwracałem na to uwagi, tylko w skupieniu analizowałem swój profil, chcąc dobrze i prawdziwie się zaprezentować, kiedy już osiągnąłem zamierzony cel, pozostawiłem go, jak to stwierdziłem do ostygnięcia na cały dzień.
               Gdy następnej nocy, po raz kolejny zalogowałem się, już jako Mateusz Kaczmarek, nie miałem żadnych skrupułów aby ukrywać się przed kimkolwiek. Konto zawierało wiele widomości, dokładny opis wyglądu, zainteresowania, preferencje i nie za długie opisy siebie i osoby której szukam.
               Zainteresowanie moją osobą rosło z minuty na minutę, a wszystko to podsycała moja dostępność i nowe zdjęcia, które nie były już pod hasłem. Byłem zalewany gromem wiadomości, dlatego musiałem jakoś to selekcjonować, żeby nie musieć odczytywać każdej z kolei. Pierwsze to na co patrzyłem to wiek, jeżeli ktoś miał powyżej 25 lat albo poniżej 17 nie wchodził do gry. Następnie zdjęcia i opis profilu i tak dzięki przyjętym przeze mnie kryteriom z kilkudziesięciu profili zostało kilka, które zwróciły szczególnie moja uwagę. 
               Filip to mój wybór. Najbardziej ułożony chłopak spośród tych wszystkich tam facetów. Urzekł mnie swoją osobowością i charakterem. Zabawny do granic wytrzymałości, oczytany i wygadany i na dodatek bardzo  skromny.
                Był potwornie przystojny! Błękit jego oczu zdawał się hipnotyzować, jego usta miały smak zatracenia, dołeczki w policzkach doprowadzały mnie do szaleństwa, tak strasznie kocham dołeczki, i ten śnieżnobiały uśmiech! Seksowny pieprzyk przy lewym kąciku ust. Włosy koloru blond ułożone w perfekcyjną wręcz fryzurę, w której każdy kosmyk miał swoje miejsce, dopełniały tą piękną twarz pozbawioną jakichkolwiek defektów.  Szerokie ramiona i dobrze zbudowane ciało. Nieziemski tors na widok, którego cieknie ślinka, uwidocznione mięśnie brzucha.  Nie był to paker, czy naszprycowany białkiem bokser, był idealny!
                 Spotykaliśmy się od dwóch miesięcy. Nasz romans zaczął przeradzać się w związek. Z każdym kolejnym dniem, czułem silniejszą wieź i potrzebę jego bliskości.
                 W szkole Kamila nie dawała o sobie zapomnieć. Każdego dnia, wlepiała we mnie godzinami swój wzrok. Kiedy tylko nadarzała się okazja, gdy byłem sam gdzieś na szkolnym korytarzu podchodziła do mnie, chcąc rozmową i swoim zachowaniem wzbudzić we mnie jakieś uczucie, którym nie chciałem jej obdarzyć.
                 Podczas domówki u Ali, na którą zaproszone było prawie pół klasy, kokietowała mnie na każdym kroku. Nie było nawet chwili, w której mógłbym poczuć się swobodnie, bo wciąż chodziła za mną, jak najwierniejszy pies za swoim panem.
                 Gdy ludzie zaczęli już się wykruszać z imprezy, a ja będąc już nieco zmęczony ciągłym jej unikaniem, przysiadłem na bujanym fotelu na tarasie. Październikowe powietrze było chłodne. W ogrodzie panowała absolutna cisza. Księżyc świecił już wysoko na niebie rozświetlając nieco mroki nocy.
                  Kamila usiadła na schodach dygocząc lekko z zimna. Pomimo mojej niechęci do jej osoby przysiadłem się obok niej okrywając ją swoim płaszczem. Nie wypowiedziała żadnego słowa, tylko delikatnie uśmiechnęła się, wlepiając wzrok w bujawkę stojącą nieopodal tarasu. Uznając, że zrobiłem co należy podniosłem się chcąc udać się do kuchni i pomóc w sprzątaniu po imprezie, wtem usłyszałem jej wołanie cienkim, przytłumionym głosem.
                  - Mateusz, źle się czuję…
                  Nie chcąc wchodzić w konwersację uniosłem ją, opierając o siebie i zaprowadziłem do pokoju Ali. Przysiadłem na chwilę na łóżku, chcąc upewnić się, że wszystko jest w porządku. Kamila ponownie słabym głosem oznajmiła.
                  - Chyba mi nie dobrze…
                  Zdziwiłem się, bo przecież nie wypiła ani kropli alkoholu przez całą imprezę. Już wcześniej w szkole zauważyłem, że jest jakaś niewyraźna od kilku dni i czasem zwalniała się szybciej do domu, tłumacząc się, że jest jej słabo i nie za dobrze się czuje.
                  Podniosłem się  z łóżka, kierując się do łazienki po miskę. Słyszałem, jak mówi coś do mnie, ale starałem się to zignorować i wrócić czym prędzej.
                  Gdy wróciłem wydawało mi się, że zasnęła. Nie chcąc pozostawać dłużej w pokoju, kierowałem się do wyjścia, kiedy po raz kolejny usłyszałem z jej ust.
                   - Mateusz, źle się czuję, zostań ze mną.
                   Obróciłem się i usiadłem obok niej na łóżku. Kamila delikatnie podniosła się i przysunęła blisko mnie. Odgięła ręką moja głowę w swoją stronę i zaczęła całować. Szybko odsunąłem się i wstałem z łóżka.
                   - Co ty wyprawisz, to jakaś kolejna gierka?! – wrzasnąłem.
                   - Nie odchodź, potrzebuje cię, ja cię kocham rozumiesz.
                   - Ale ja ciebie nie, czy ty nie możesz zrozumieć tego!
                   Naszą kłótnię przerwała Alicja wbiegająca do pokoju. To był najbardziej odpowiedni moment, kiedy mogłem się stamtąd ewakuować. Natychmiast zadzwoniłem do Filipa. Nagły przypływ emocji, potrzebował uwolnić się z mojego ciała. Chciałem pokazać sam sobie, kim naprawdę jestem, że to facet mnie prawdziwie pociąga, że to jego bliskości i miłości potrzebuje.
                   Niedługo potem przyjechał po mnie samochodem swojego ojca i zabrał do siebie do domu. Nie byłem tam wcześniej. Okazał się być bardzo duży i przestrony, nawet pomimo mroków nocy.
                   Poszliśmy do niego do pokoju, kierowany potrzebą silnej bliskości drugiej osoby, byłem wręcz spragniony bliższego kontaktu, jakiego nie dane nam było do tej pory spróbować.
                   Rozluźniłem się na tyle, by móc zrobić kilka kroków w kierunku łóżka. Powietrze między nami iskrzyło od napięcia, tak, że prawie słyszałem jego trzaskanie. Zdjąłem bluzę nie odwracając od niego wzroku, następnie koszulka i spodnie opadły na podłogę.
                   Filip wahał się tylko przez moment zanim poszedł za moim przykładem. Moje zielone oczy wpatrywały się w błękitne podczas gdy pozbywaliśmy się kolejno części naszej garderoby.
                   Silne ramiona owinęły się wokół mojej szyi, przyciskając mocno, nie pozwalając na zachwianie na uginających się kolanach. Nagie ciało przylgnęło do mojego. Biodrem wyraźnie wyczuwałem jego podniecenie.  Pocałunek był natarczywy, odbierał mi powietrze. Nie miałem żadnej szansy na obronę, a i jej potrzeba malała z każdą chwilą. Dałem się porwać, uniesiony zaraźliwą namiętnością Filipa.
                   Czułem język przemierzający moją szyję, smakujący moją jakże wrażliwą skórę. Łagodne i zarazem silne ręce chwyciły mnie w pasie. Wilgotny język rozstał się z szyją i powędrował na pierś. Miękkie wargi skubały stwardniałe brodawki.
Czułe palce wśliznęły się od tyłu pod moje ciało i sprawiły, że omal nie roztopiłem się w jego ramionach, bezwiednie wyrzucając z siebie jego imię wraz z jękiem. Moje dłonie również nie pozostawały bezczynne, odkrywając każdy centymetr jego miękkiej skóry. Śmiałość, którą zdążyłem już spisać na straty, powróciła niespodziewanie, nakazując mi niby przypadkiem musnąć palcami wierzchołek najwrażliwszego, silnie wyprężonego fragmentu jego ciała.
                     Mózg już dawno przemienił się w coś bezużytecznego, niezdolnego do formułowania powiązanych ze sobą logicznie myśli. Jedna ręka  zawędrowała na kark Filipa, przyciągając go do następnego długiego, szaleńczego pocałunku, podczas gdy druga powoli pełzła w dół, głaskając twarde mięśnie brzucha. Zdawał się odgadywać moje myśli, musiał mieć doświadczenie w tych sprawach to nie ulegało wątpliwości.
                     Filip pochylał głowę nad moim podbrzuszem, przesuwając ustami i językiem po najwrażliwszej części mojego ciała. Z jękiem odrzuciłem głowę w tył i kurczowo zacisnąłem palce na prześcieradle. Ogarniała mnie dziwna nieważkość, zatapiając mnie w powodzi euforii. Biodra same, bez udziału woli, wychodziły naprzeciw tym niewiarygodnie oszałamiającym ustom. To przepełniło kielich. Resztka opanowania, którą jeszcze miałem, przepadła w jednej chwili. Dyszałem, łapiąc powietrze i czując, jak oszalałe ciało wygina się w łuk, by po chwili bezsilnie zwiotczeć. Doszedłem!
                     To nie był jednak koniec. Jego wargi dotarły do mojego tyłka i najwyraźniej nie mały zamiaru kończyć swojej podróży. Czegoś takiego nie wypadało przecież robić. A może jednak? Próbowałem uciec przed pieszczotą języka, ale Filip uwięził moje biodra w silnym uchwycie swych dłoni. Nie sądziłem, że skóra w tym miejscu może być tak wrażliwa.
                     Po chwili odwróciłem głowę w jego stronę i szepnąłem.
                     - Weź mnie…
                     Był delikatny, czułem jak zanurzał się we mnie centymetr po centymetrze. Za trzecim albo czwartym niemal lękliwym pchnięciem Filip natrafił na punkt w głębi mojego ciała, z którego istnienia nie zdawałem sobie nawet sprawy. Żadne inne wrażenie nie sprawiło, że poczułem się tak bliski raju, głośnym krzykiem dałem wyraz swej rozkoszy. Po chwili zobaczyłem jak Filip pada obok mnie na poduszkę, oboje oddychaliśmy bardzo ciężko.
                       Podczas gdy fale rozkoszy powoli niknęły, zacząłem się zastanawiać, jak ktokolwiek mógł uważać coś tak cudownego i nieskończenie pięknego za przeciwne naturze.  
 

3 komentarze:

  1. Dzisiaj udało mi się trafić na Twoje opowiadanie i jednym tchem przeczytać wszystkie dotychczasowe rozdziały :) Jest świetne! Mam nadzieję, że przed Mateuszem jeszcze wiele przygód :) Dopiero co dostałem kosza, więc fajnie było zająć czymś tak dobrym myśli :) Pozdrawiam serdecznie :) Piotrek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za Twoje słowa, bardzo mi miło, że się podoba :D

      Głowa do góry! Trzymam kciuki, żeby wszystko się ułożyło w Twoim serduchowym życiu
      Pozdrawiam ;)

      Usuń
    2. Dzięki :)
      Ten rok ogólnie nie był udany pod tym względem, tak więc jestem zdania, że nadchodzący 2017 może być już tylko lepszy :D

      Usuń