sobota, 15 października 2016

Rekonwalescencja



Rozdział VII
"Rekonwalescencja"


                 Od czasu, gdy wróciłem z Międzyzdrojów, praktycznie nie wychodziłem z domu. Całe dnie spędzałem w swoim pokoju. Z łóżka wychodziłem tylko po to by się czegoś napić, zjeść, załatwić czy też włączyć nowy film.
                 O mim powrocie wiedzieli tylko domownicy. Nie chciałem żeby rozeszło się szerokim echem, że po miesiącu jestem już w domu. Zaraz zaczęłyby się plotki na mój temat i dziwne spekulacje ze strony rodziny i znajomych, że nie wytrzymałem w pracy i uciekłem.
                 Kuba również nie był świadomy tego, ze jestem już w domu. chciałem za wszelką cenę uniknąć powrotu nawet w myślach a szczególnie           w rozmowach do tego co wydarzyło się tam w ostatnich dniach. Byłem tego świadomy, że i tak będę musiał mu o tym opowiedzieć prędzej czy później, ale wierzyłem w to, że czas leczy rany.
                 Rodzice ucieszyli się z mojego nagłego powrotu. Nie ukrywam, byli szalenie zaskoczeni i zadawali milion pytań, dlaczego, co, jak, po co itp., ale ja żeby tylko jakoś ich zbyć powiedziałem, że był mały ruch a nas było za dużo i należało zredukować liczbę pracowników, a w końcu ja byłem najmłodszy stażem pracy. Na całe moje szczęście łyknęli tą historię. Poprosiłem ich również, żeby póki, co nikomu nic nie mówili o moim powrocie.
                  Nie było dnia od mojego powrotu, żebym, choć przez chwilę nie myślał o tym, co się tam wydarzyło. Cały czas przed oczami miałem twarz Konrada leżącego na moim łóżku.
                   Przychodziły często takie chwile, kiedy miałem ochotę wziąć żyletkę i skończyć ze swoim życiem, nie byłem jednak na tyle odważny, dlatego ryczałem, co dzień jak małe dziecko, zakrywając się poduszką, żeby tylko nikt nie mógł mnie usłyszeć.
                    Domyślałem się, jak mogę wyglądać, więc unikałem swojego odbicia. Nie pamiętam ile dni tak spędziłem. Czułem już, że nie pachnę pierwszą świeżością.
                     Była noc. Zszedłem do kuchni. Byłem bardzo spragniony, przez ciągły płacz straciłem chyba wszystkie płyny. Nabrałem do ust wody z kranu i wyplułem ją do zlewu. Moja ślina wydawała się być pełna śluzu. Spływała tak wolno, że musiałem ją spłukać wodą, żeby się jej pozbyć.
                     Spojrzałem na zegarek w kuchni, który był zawieszony na nowo pomalowanej ścianie. Zupełnie nie pasował do tego wnętrza, ale mama uparła się, że ma tu wisieć, bo jest piękny i był w promocji. Dochodziła druga w nocy. Postanowiłem po ciuchu wymsknąć się na dwór, żeby złapać, choć trochę świeżego powietrza.  

                       
Na klatce schodowej unosił się dziwny zapach, zapewne sąsiadka coś przypaliła a ktoś mądry zamknął drzwi na dole i nic się nie wywietrzyło.
                      Schodziłem bardzo niepewnie, po mimo późnej pory, obawiałem się, że ktoś może mnie zobaczyć.
Stawiałem kroki delikatnie, po cichu. Gdy wyszedłem na zewnątrz przysiadłem na schodach przed blokiem. Patrzyłem w gwiazdy i chciałem być, tak jak one, daleko od tego wszystkiego, chciałem być, tak jak one, niezależne i piękne, chciałem być, tak jak one, samotne, choć blisko siebie.
                      - A co ty tu robisz? – Nagle słyszę i widzę Magdę wracającą najprawdopodobniej z imprezy.
                      - Siedzę, nie widać.
                      - No właśnie widzę, ale normalni ludzie już śpią o tej godzinie a nie siedzą przed blokiem i gapią się w niebo.
                      - Normalni ludzie mówisz? Najwyraźniej jestem nienormalny, swoją drogą ty też jakoś nie śpisz.
                       - Tyle, że ja w przeciwieństwie do ciebie... a z resztą, mów, co cię gryzie.
                       Zapytała mnie i usiadła obok mnie na schodach. Nie czułem od niej, żadnego alkoholu, albo też męskich perfum. Najzwyczajniej w świecie siadła przy mnie i zapytała, co jest grane. Nigdy przedtem tego nie robiła.
                       - Wszystko jest w porządku – odpowiedziałem na odczepnego.
                       - Czy ja wyglądam na idiotkę? Powiesz sam czy mam z ciebie to wołami wyciągać?
                       - Tłumaczę ci przecież, że nic mi nie jest.
                       - Proszę cię, nie zachowuj się jak małe dziecko. Siedzisz już ponad tydzień zamknięty w pokoju. Po za tym, że jesz i srasz nic nie robisz. Przecież ty nawet się nie myjesz! Ty! Chodzi o twój wyjazd? Tak? Poznałeś kogoś? Zostawił cię?
                        - Przestań! Proszę.
                        -Trafiła kosa na kamień! Zamieniam się w słuch i uwierz mi nie ruszymy się stąd dopóki nie powiesz mi, o co chodzi.              
                        Miałem ściemniać? Brnąć w kolejne kłamstwo, przecież to byłby największy błąd. Z drugiej strony wahałem się jej tak o wszystkim powiedzieć, miałaby na mnie porządnego haka. Po namyśle stwierdziłem, że gorzej już chyba być nie może.
                        - Zostałem zgwałcony – wyjąkałem nieśmiało.
                        - Słucham? Że, co ty powiedziałeś?
                        Wstałem i chciałem szybko wrócić do pokoju, ale ta złapała mnie za rękę i ściągnęła na schody. Objęła mnie tak mocno, jak nigdy przedtem. Czułem jak oddycha. Jak drżą jej ręce, którymi obejmowała moje ciało. Nie wiedziała, co ma powiedzieć, nie dziwie się jej też bym za pewne nie wiedział.
                        - Nic nie mów – wyszeptała po dłuższej chwili – jestem przy tobie – powtarzała i coraz to mocniej przyciskała mnie do swojej piersi.
                        Trwaliśmy tak przez dłuższą chwilę. Nie potrafiłem wypowiedzieć, żadnego słowa więcej. Magda najwyraźniej to odczuła i pomogła mi dojść do pokoju.
                         Szliśmy razem po schodach. Podtrzymywała mnie na każdym kroku, zupełnie jakbym był stary albo nie potrafił sam chodzić. Gdy dotarliśmy do mojego pokoju, zostawiła mnie tam i całując w czoło wyszła nie mówiąc już zupełnie nic.   
                         Rano przyszła bardzo wcześnie. Weszła do pokoju na paluszkach, żeby mnie nie obudzić. Przysiadała na moim łóżku i patrzyła, jak udaję, że śpię. Rozglądała się też po całym pokoju, jakby czegoś szukając. Po chwili wzięła mój telefon i spisała sobie coś do telefonu. Nie mogłem już udawać, więc szybko otworzyłem oczy.
                         - Czego szukasz w moim telefonie – zapytałem łagodnie.
                         - Spisywałam numer do Anety, bo gdzieś mi się zapodział – odpowiedziała z niepokojem w głosie – wstawaj wychodzimy! – Krzyknęła jakby naładowana jakąś energią.
                         - Ale gdzie Ty chcesz iść? Źle się czuję.
                         - Nie ściemniaj tylko się ubieraj, jedziemy do miasta na małe zakupy, biorę od ojca samochód.
                         Po raz kolejny doszedłem do wniosku, że nie ma, co dyskutować, bo i tak nie wygram. Wziąłem szybki prysznic, ubrałem się i byłem gotowy do wyjścia.
                         Przez całą drogę nie zamykała jej się buzia. Nasłuchałem się o wszystkich wszystkiego! Dowiedziałem się o nowych kremach na cellulit i modnych w tym sezonie strojach bikini. Opowiedziała mi tak dokładnie o wszystkich imprezach z wakacji, że mam wrażenie jakbym był tam z nią. 
                         Wyluzowałem zupełnie na mieście, w końcu gej ma też coś z kobiety, a mianowicie szał zakupów. Z pewnością nie każdy, ale większość uwielbia nowe ciuszki itp..
                         Obeszliśmy wszystkie najlepsze butiki w mieście. Przymierzyłem chyba milion rzeczy. Poszliśmy na lody. Posiedzieliśmy na ławce w parku. Oderwałem się od myśli, od tego, co dręczyło mnie przez te wszystkie dni i noce. Dałem upust szaleństwu.         
                         Po powrocie czekała mnie kolejna niespodzianka. Na podwórku zobaczyłem auto Kuby. Spojrzałem na Magdę a ta tylko się uśmiechnęła i powiedziała.
                          - Nie możesz być teraz sam. Zadzwoniłam do niego jak się szykowałeś. Ukradłam numer z telefonu, kiedyś wspominałeś, że to twój najlepszy kumpel. Skoro ze mną trudno było ci pogadać może z nim będzie łatwiej.
                          - Dziękuję – odpowiedziałem wzruszony.   
                          Jakub czekał na mnie przed domem. Uściskałem go bardzo mocno na przywitanie i zaproponowałem spacer, bo tak najlepiej jest się wygadać w spokoju. Opowiedziałem mu wtedy wszystko bardzo spokojnie i z najdrobniejszymi detalami. Chciałem, żeby jak najbardziej mógł wczuć się w moją sytuację.
                             Od tamtego dnia odwiedzał mnie regularnie, wręcz nie dawał o sobie zapomnieć. Nie chciał żebym siedział sam i często wymyślał różne głupoty i dziwne wypady.
                              W ten sposób całe wakacje zleciały w mgnieniu oka, a ja z każdym kolejnym dniem starałem się zapomnieć o Międzyzdrojach i o Piotrku. 

5 komentarzy:

  1. po raz kolejny zaskakujesz, nie spodziewałbym się że historia zabrnie tak daleko - czekam na kolejny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niebawem kolejny - super że czytasz ;)

      Usuń
    2. Moja koleżanka czyta Twój blog :) bardzo Cie chwali ...
      Barak komentarzy, nie oznacza braku czytelników.
      Ja również do Ciebie zaglądam ...
      Trzymaj się i wielu nowych pomysłów.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Czytam w mgnieniu oka i pisząc ten kom nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Jesteś geniuszem

    OdpowiedzUsuń