niedziela, 30 października 2016

„ Osiemnaście”


Rozdział VIII


„ Osiemnaście”
                         


                Podsumowanie wakacji i długo wyczekiwana impreza, moja osiemnastka, jedyna i niepowtarzalna. Po traumatycznych przeżyciach w pracy należał mi się porządny reset i powrót do żywych, a to była najlepsza ku temu okazja i odskocznia od myśli powrotu do szkoły.
                Dużo czasu zajęło mi obmyślenie, jak chcę uczcić ten dzień, kogo na niego zaprosić. Jedno było pewne, chciałem zakończyć pasmo niepowodzeń w życiu i wkraczając w dorosłość narodzić się na nowo.
                Kamila z Alą przyjechały do mnie już z samego rana, żeby pomóc w przygotowaniach.
                Impreza miała być na powietrzu, w ogrodzie za altanką. Dziewczyny pomagały mamie w kuchni, od krojenia, zmywania, smażenia, po plotki i różne takie babskie gadanie. Ja zająłem się przygotowaniami na zewnątrz. Niedługo potem dojechał i Kuba. Zaczęliśmy nosić stoły, krzesła. Przygotowaliśmy palenisko i kije na kiełbasę. Muzyka grała od początku w ogrodzie, więc sąsiedzi, co chwila zapuszczali żurawia, chodząc po podwórku  udając, że coś robią, po jakimś czasie stało się to nawet zabawne.
                Ojciec przyniósł alkohol, co zapadło mi bardzo w pamięć, jakoś tak się zaangażował w pomoc w przygotowaniach, co chwila dopytywał czy może coś jeszcze dla mnie zrobić.
                Około siedemnastej, zaczęliśmy stroić się sami, wiedziałem dobrze, żeby zacząć wcześniej, jedna łazienka na dwie przyjaciółki i moją siostrę, nie licząc nas to zdecydowanie za mało.

                   
Reszta gości, czyli kilka osób z klasy pojawiły się o dziewiętnastej tak jak to było na zaproszeniu.
                Tort, świeczki, wspólne sto lat, prezenty i życzenia, to chyba najmniej ważne, powiedziałbym część oficjalna, jak na każdej innej imprezie urodzinowej. Prawdziwa zabawa zaczęła się dwie godzinki później, kiedy rodziców już dawno nie było, a my zaczęliśmy obalać kolejną flaszkę z rzędu.
                Kamila od początku imprezy dziwnie na mnie patrzyła, zupełnie jak w zaczarowany obrazek, chwilami nie wiedziałem gdzie mam podziać swoje oczy. Starałem się jej po pewnym czasie nawet unikać, jednak alkohol mi w tym nie pomagał, wręcz przeciwnie dogadywaliśmy się, jak para żuli pod sklepem.
                W pewnej chwili Kuba poprosił mnie o rozmowę, nie byłem do końca pewien czy jestem w stanie racjonalnie myśleć, ale wydawał się być bardzo poważny. Wyszliśmy niezauważeni na mały spacer, z dala od wszystkich i głośniej muzyki. Przez długi czas szliśmy w milczeniu, w końcu nie wytrzymałem i zapytałem.
                - O czym chciałeś ze mną porozmawiać?
                - Nie wiem jak mam zacząć?
                - Może po prostu od początku  – powiedziałem.
                - Mateusz, ja od jakiegoś czasu się z kimś spotykam, przepraszam, że mówię ci to dopiero teraz, ale naprawdę nie wiedziałem, jak ci o tym powiedzieć. Miałeś mnóstwo na głowie, wiele przeżyłeś ostatnimi czasy i ja po prostu…
                - Co ty pieprzysz? – zapytałem – dobrze wiesz, że jesteśmy przyjaciółmi i mówimy sobie wszystko bez względu na okoliczności. Kim on jest?
                - Ma na imię Konrad. Poznałem go przez stronę internetową, na której założyłem sobie konto. Kilka razy się spotkaliśmy, dużo piszemy. Ostatnio widzimy się coraz częściej. Zaczyna znaczyć dla mnie naprawdę coraz więcej.
                - I o tym bałeś mi się powiedzieć?
                - Nie widziałem jak zareagujesz…
                - Hmm… dobrze wiesz, że będę się cieszył twoim szczęściem.
                - Właściwie to chciałem ci powiedzieć.
                - To chyba i tak nie pora na taką rozmowę, może pogadajmy o tym kiedy indziej, nie dziś kiedy wszyscy jesteśmy już nieźle wstawieni. Wiesz… wydaje mi się że Kamila na mnie leci, dziwi mnie to, bo przecież wie, że jestem gejem.
                - No już myślałem, że to ja mam jakieś zwidy. Ewidentnie coś jest na rzeczy. Właściwie dużo jej nie brakuje, kilka kieliszków i będzie spać.
                - Mam nadzieję, wracajmy już bo ktoś tam musi polać!
                Gdy wróciliśmy impreza trwała na całego, nikt nawet nie zorientował się, że nas nie było. Rozdzieliliśmy się dla niepoznaki, mieszając się z tłumem. Po chwili zorientowałem się, że wszyscy oprócz mnie i Kuby, zachowują się jakoś inaczej i to nie był wpływ alkoholu. Długo nie musiałem czekać. Robert, jeden z moich kolegów podszedł do mnie z lufką w ręku i zapytał.
                - Chcesz? Zdrowa żywność!
                - To jest zielsko? – zapytałem zdumiony.
                - Nie inaczej, chyba że wolisz coś mocniejszego to tam Angelika z Kamilą mają lepszy towar.
                - Okej, dzięki.
                Przez chwilę mnie sparaliżowało i nie wiedziałem co mam robić, ale w końcu to była impreza urodzinowa, osiemnastka jedyna w  życiu! Poszedłem wiec do dziewczyn. Pamiętam pierwszą kreskę, kartę do bankomatu i chyba to była lufka, ale pewności nie mam.    
                Następny ranek. Kac zmieszany ze wstydem. Nie wiedziałem, że moje życie od tego dnia zmieni się nazawsze.
                Obudziłem się w namiocie, obok mnie leżała Kamila. Spała, kiedy się przebudziłem. Zacząłem wpatrywać się w jej twarz. Uśmiechała się. Była tak piękna. Nigdy na nią nie patrzyłem w ten sposób. Zauważyłem na jej karku ślady od pocałunków, miała kilka malinek jedna obok drugiej. Zastanawiałem się, z kim tak zaszalała tej nocy, ja zupełnie nic nie pamiętałem. Po dłuższej chwili wpatrywania się w nią, zdałem sobie sprawę że jestem nagi. Delikatnie uchyliłem kołdrę, w którą była owinięta i zobaczyłem to czego się obawiałem, ona również nie miała nic na sobie.
                Zerwałem się gwałtownie, starając się jej nie obudzić. Wciągnąłem na siebie slipy i koszulkę i wyszedłem z namiotu i usiadłem na trawie.
                Słońce było już wysoko na niebie, na dworze panował skwar a dookoła słychać było tylko chrapanie w innych namiotach. Po chwili siedzenia przed wejściem do ogródka zobaczyłem idącą w moją stronę dziewczynę. Byłem oślepiony przez promienie, więc nie wiedziałem do samego końca kto to jest. Nagle stanęła przede mną Ala. Trzymała w  ręku papierosa, uśmiechnęła się i przysiadła.
                - Jak noc? – zapytała.
                W pierwszej chwili nie wiedziałem, co mam jej odpowiedzieć, skąd miałem wiedzieć, co ma na myśli.
                - Chyba dobrze… mało pamiętam.
                - Żartujesz sobie teraz?
                - Czemu miałbym żartować? – zapytałem zdezorientowany.
                - Ty serio nic nie pamiętasz! – krzyknęła – nie wierzę! Było was nieźle słychać. Sama byłam bardzo zdziwiona, bo przecież wiem, że bardziej cię ciągnęło do facetów, a tu…
                - Ciągnęło? A teraz, że niby co? To był nic nie znaczący…
                - Seks?  To masz na myśli? Ciekawe, jak jej to wytłumaczysz – powiedziała to wskazując na idącą w naszą stronę Kamilę.
                Spanikowałem, wstałem szybko i pobiegłem w głąb sadu. Rzuciłem tylko na odchodne, że biegnę się odlać. Kamila spojrzała na mnie ze zdziwieniem i usiadła obok Ali. Schowałem się za żywopłotem i przysłuchiwałem się ich rozmowie.
                - Długo tu siedzieliście?
                - Chwilę, poszłam do domu podłączyć telefon i jak wróciłam siedział tutaj.
                - Co ci powiedział?
                - Kamcia, on nic nie pamięta! Chyba twój plan nie wypalił.
                - Jeszcze nic nie jest przesądzone, może się wystraszył, w końcu to facet, a on nie jest taki, znasz go dobrze, nie zrobiłby mi tego, nie po tym, co zaszło miedzy nami tej nocy.
                - Co zamierzasz?
                - Rozkochać go w sobie!
                Skamieniałem. Serce łomotało mi tak, jakby chciało mi wyskoczyć. To było niewiarygodne, nigdy bym się nie spodziewał takiej gierki. To wszystko było zaplanowane, nie mieściło się to w mojej głowie.
                Nie chciałem tego tak zostawić. Wyszedłem zza krzaków i szedłem prosto w ich stronę. Kamila natychmiast wstała i spojrzała na mnie z uśmiechem, którego nie odwzajemniłem. Starałem się zachować spokój. Nie miałem w głowie żadnego konkretnego planu.
                - Gdzie byłeś?
                - Odlać się! – odpowiedziałem sucho.
                - pójdziesz ze mną do namiotu?
                Od razu wyczułem jakiś podstęp w jej słowach, chciałem to wykorzystać i z nią porozmawiać. Nie mogłem tego tak zostawić.
                - Dobrze. – odparłem.
                W drodze chciała mnie złapać za rękę, jednak szybko dałem jej do zrozumienia, że nic z tego i przyspieszyłem kroku, tak, że byłem nieco przed nią. Milczałem aż do samego wejścia do namiotu. Gdy weszliśmy zacząłem pierwszy.
                - To co wydarzyło się między nami tej nocy, nie powinno mieć miejsca. Nie wiem co we mnie wstąpiło, przepraszam jeśli cię skrzywdziłem, straciłem zupełnie panowanie nad sobą, to wszystko wina tych dragów!
                - …ale, ja chciałam ci powiedzieć…
                - Nie musisz nic mówić, wiem za kogo mnie uważasz, wybacz mi to, mogę ze swojej strony obiecać, że to się nigdy nie powtórzy – przerwałem jej w połowie zdania.
                Miałem w głowie taktykę, nie dać jej dość do słowa, obarczyć się winą i dać jej do zrozumienia, że tak naprawdę był to tylko dla mnie, nic nie znaczący epizod.
                - Mateusz! Tylko, że ja…
                - Tak wiem, z pewnością mi to wybaczyłaś, jesteśmy przyjaciółmi od dawna, ty byłaś pod wpływem i ja, jednak jestem facetem i nie powinienem był dopuścić do takiej sytuacji. Idę do domu, zobaczyć co tam się dzieje. – powiedziałem to i wyszedłem szybko, żeby nie dać jej po raz kolejny dojść do słowa.
                Byłem zadowolony z siebie. Rozegrałem to tak, jak chciałem. Właściwie to nie miałem żadnego planu w  głowie, a jednak byłem z siebie zadowolony.
                Teraz trzeba było obudzić Kubę i opowiedzieć mu o wszystkim. Doskonale wiedziałem, że wygrałem pierwszą bitwę, wojna była przed nami musiałem działać szybko.
                Bez zastanowienia poszedłem do przyjaciela. Na szczęście już nie spał i nie musiałem go budzić. Przycupnąłem przed wejściem a on  bez słowa zebrał się do wyjścia, zupełnie jakby wiedział, o co chodzi.
                 Poszliśmy w głąb sadu i schowaliśmy się przed słońcem pod jednym z drzew. Nie wiedziałem przez chwilę od czego mam zacząć, co chyba zauważył i powiedział pierwszy.
                 - Chodzi o Kamilę? Wiem, co się stało, nie brałem nic wczoraj, ktoś musiał ogarnąć tą imprezę na koniec.
                 Milczałem, jakby dając mu do zrozumienia, żeby powiedział wszystko, co wie.
                 - Nie widziałem cię nigdy w takim stanie, właściwie nikogo nie widziałem w takim stanie. Byliście razem przy ognisku, wciągaliście jakieś prochy. Później znów wóda i po raz kolejny prochy. Starałem się was powstrzymać, ale powiedziałeś żebym się odpierdolił, że to nie moja sprawa. Po tych słowach wiedziałem już, że jest już grubo z tobą, więc nie wchodziłem w dyskusje, ale miałem was ciągle na oku. Poszliście w stronę namiotu, zaczęliście się całować, przez chwilę nie reagowałem, ale jak zacząłeś ściągać z niej wszystko podszedłem i chciałem cie odciągnąć i wyłapałem strzała, na szczęście zdążyłem się odsunąć i dostałem w bark. Kamila weszła do namiotu a ty złapałeś mnie za szyję, przyciągnąłeś do siebie i powiedziałeś, że bardzo mnie kochasz i zapytałeś czy mam gumki. Nie ukrywam, że zatkało mnie totalnie, próbowałem wybić ci to z głowy ale odepchnąłeś mnie i wszedłeś do namiotu, zasunąłeś zamek i reszty nie widziałem a to co słyszałem to chyba mało ważne.
                 - Kuba, nie wiem, co powiedzieć? To nie byłem ja!
                 - Przecież wiem, znam cię nie od wczoraj.
                 - Jest mi tak strasznie głupio, czuje się tak zażenowany, czuje się jak gówno, jak pierdolona szmata!
                 - Przestań tak mówić!
                 - …ale ja byłem…
                 - Byłeś spizgany, jak meserszmit! Powiedz lepiej co ty kurwa teraz zrobisz?
                 - Gadałem z nią, właściwie rozegrałem to tak, że to ja mówiłem, dałem jej do zrozumienia, że oboje nie byliśmy sobą i to, co zaszło między nami nie powinno się wydarzyć. Obarczyłem się winą, żeby nie wyjść na pizdę i nie pokazać jej, że jestem z siebie zadowolony i z tej pieprzonej nocy!
                 - Hmm… dobrze!
                 - A, podsłuchałem, jak gadała z Alką, ona to wszystko uknuła, czy ty to rozumiesz?
                 - Pieprzysz, ale, że serio?
                 - Niestety…
                 - Ja pierdole, czyli dobrze widzieliśmy, że coś jest na rzeczy! Nie możesz teraz się dać sprowokować, zachowaj zimną krew! Bądź normalny i nie wchodź w żadne gierki!
                - No dobra! Jakiś plan już jest!
                - Cicho – szepnął – ktoś idzie.
                - Tu jesteście, wszędzie was szukam – Ala przybiegła zdyszana, jakby się coś stało – ludzie odjeżdżają a gospodarza nie ma.
               - Kamila jest? – zapytał od razu Jakub.
               - A więc to tak, spiskujecie sobie, nie, nie ma, pojechała jakieś 10 minut temu.
               - Żadne spiskujecie! – natychmiast zaprzeczyłem.
               - Dobra, dobra, głupia nie jestem, ktoś musiał tobą wstrząsnąć i powiedzieć ci, jak było!
               - Przestań! – uspokajał ją Kuba.
               - Podnoście dupska i do sprzątania, twoja mama już przyszła i robi to za was.
              Wróciliśmy i zabraliśmy się do roboty. Biegaliśmy jak opętani między sobą, żeby zamaskować ślady po dragach i wszystkim tym o czym nikt spoza nas nie powinien się dowiedzieć.
              Wieczorem Kubuś pojechał do domu, a ja zacząłem obmyślać plan działania. Wkrótce początek roku szkolnego, klasa maturalna i Kamila na co dzień w szkole. Bałem się, kto by się nie bał.
             Padłem na łóżko, myśli nie dawały mi zasnąć. Jak mogłem być tak głupi!

3 komentarze:

  1. Aha, bo to zła kobieta była ;) Fajnie piszesz, ale trochę mnie wkurzyłeś. W większości nie jesteśmy takie głupie, żeby próbować Was "usidlić" ;) Chyba że ktoś lubi walczyć o przegraną sprawę. Ale... kto lubi? ;) Pozdro.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział ciekawszy od innych

    OdpowiedzUsuń