Rozdział VIII
„ Osiemnaście”
„ Osiemnaście”
Podsumowanie wakacji i długo wyczekiwana impreza, moja osiemnastka,
jedyna i niepowtarzalna. Po traumatycznych przeżyciach w pracy należał mi się
porządny reset i powrót do żywych, a to była najlepsza ku temu okazja i
odskocznia od myśli powrotu do szkoły.
Dużo czasu zajęło mi obmyślenie, jak chcę uczcić ten dzień, kogo na niego zaprosić. Jedno było pewne, chciałem zakończyć pasmo niepowodzeń w życiu i wkraczając w dorosłość narodzić się na nowo.
Kamila z Alą przyjechały do mnie już z samego rana, żeby pomóc w przygotowaniach.
Impreza miała być na powietrzu, w ogrodzie za altanką. Dziewczyny pomagały mamie w kuchni, od krojenia, zmywania, smażenia, po plotki i różne takie babskie gadanie. Ja zająłem się przygotowaniami na zewnątrz. Niedługo potem dojechał i Kuba. Zaczęliśmy nosić stoły, krzesła. Przygotowaliśmy palenisko i kije na kiełbasę. Muzyka grała od początku w ogrodzie, więc sąsiedzi, co chwila zapuszczali żurawia, chodząc po podwórku udając, że coś robią, po jakimś czasie stało się to nawet zabawne.
Ojciec przyniósł alkohol, co zapadło mi bardzo w pamięć, jakoś tak się zaangażował w pomoc w przygotowaniach, co chwila dopytywał czy może coś jeszcze dla mnie zrobić.
Około siedemnastej, zaczęliśmy stroić się sami, wiedziałem dobrze, żeby zacząć wcześniej, jedna łazienka na dwie przyjaciółki i moją siostrę, nie licząc nas to zdecydowanie za mało.
Reszta gości, czyli kilka osób z klasy pojawiły się o dziewiętnastej tak jak to było na zaproszeniu.
Tort, świeczki, wspólne sto lat, prezenty i życzenia, to chyba najmniej ważne, powiedziałbym część oficjalna, jak na każdej innej imprezie urodzinowej. Prawdziwa zabawa zaczęła się dwie godzinki później, kiedy rodziców już dawno nie było, a my zaczęliśmy obalać kolejną flaszkę z rzędu.
Kamila od początku imprezy dziwnie na mnie patrzyła, zupełnie jak w zaczarowany obrazek, chwilami nie wiedziałem gdzie mam podziać swoje oczy. Starałem się jej po pewnym czasie nawet unikać, jednak alkohol mi w tym nie pomagał, wręcz przeciwnie dogadywaliśmy się, jak para żuli pod sklepem.
W pewnej chwili Kuba poprosił mnie o rozmowę, nie byłem do końca pewien czy jestem w stanie racjonalnie myśleć, ale wydawał się być bardzo poważny. Wyszliśmy niezauważeni na mały spacer, z dala od wszystkich i głośniej muzyki. Przez długi czas szliśmy w milczeniu, w końcu nie wytrzymałem i zapytałem.
- O czym chciałeś ze mną porozmawiać?
- Nie wiem jak mam zacząć?
- Może po prostu od początku – powiedziałem.
- Mateusz, ja od jakiegoś czasu się z kimś spotykam, przepraszam, że mówię ci to dopiero teraz, ale naprawdę nie wiedziałem, jak ci o tym powiedzieć. Miałeś mnóstwo na głowie, wiele przeżyłeś ostatnimi czasy i ja po prostu…
- Co ty pieprzysz? – zapytałem – dobrze wiesz, że jesteśmy przyjaciółmi i mówimy sobie wszystko bez względu na okoliczności. Kim on jest?
- Ma na imię Konrad. Poznałem go przez stronę internetową, na której założyłem sobie konto. Kilka razy się spotkaliśmy, dużo piszemy. Ostatnio widzimy się coraz częściej. Zaczyna znaczyć dla mnie naprawdę coraz więcej.
- I o tym bałeś mi się powiedzieć?
- Nie widziałem jak zareagujesz…
- Hmm… dobrze wiesz, że będę się cieszył twoim szczęściem.
- Właściwie to chciałem ci powiedzieć.
- To chyba i tak nie pora na taką rozmowę, może pogadajmy o tym kiedy indziej, nie dziś kiedy wszyscy jesteśmy już nieźle wstawieni. Wiesz… wydaje mi się że Kamila na mnie leci, dziwi mnie to, bo przecież wie, że jestem gejem.
- No już myślałem, że to ja mam jakieś zwidy. Ewidentnie coś jest na rzeczy. Właściwie dużo jej nie brakuje, kilka kieliszków i będzie spać.
- Mam nadzieję, wracajmy już bo ktoś tam musi polać!
Gdy wróciliśmy impreza trwała na całego, nikt nawet nie zorientował się, że nas nie było. Rozdzieliliśmy się dla niepoznaki, mieszając się z tłumem. Po chwili zorientowałem się, że wszyscy oprócz mnie i Kuby, zachowują się jakoś inaczej i to nie był wpływ alkoholu. Długo nie musiałem czekać. Robert, jeden z moich kolegów podszedł do mnie z lufką w ręku i zapytał.
- Chcesz? Zdrowa żywność!
- To jest zielsko? – zapytałem zdumiony.
- Nie inaczej, chyba że wolisz coś mocniejszego to tam Angelika z Kamilą mają lepszy towar.
- Okej, dzięki.
Przez chwilę mnie sparaliżowało i nie wiedziałem co mam robić, ale w końcu to była impreza urodzinowa, osiemnastka jedyna w życiu! Poszedłem wiec do dziewczyn. Pamiętam pierwszą kreskę, kartę do bankomatu i chyba to była lufka, ale pewności nie mam.
Następny ranek. Kac zmieszany ze wstydem. Nie wiedziałem, że moje życie od tego dnia zmieni się nazawsze.
Obudziłem się w namiocie, obok mnie leżała Kamila. Spała, kiedy się przebudziłem. Zacząłem wpatrywać się w jej twarz. Uśmiechała się. Była tak piękna. Nigdy na nią nie patrzyłem w ten sposób. Zauważyłem na jej karku ślady od pocałunków, miała kilka malinek jedna obok drugiej. Zastanawiałem się, z kim tak zaszalała tej nocy, ja zupełnie nic nie pamiętałem. Po dłuższej chwili wpatrywania się w nią, zdałem sobie sprawę że jestem nagi. Delikatnie uchyliłem kołdrę, w którą była owinięta i zobaczyłem to czego się obawiałem, ona również nie miała nic na sobie.
Zerwałem się gwałtownie, starając się jej nie obudzić. Wciągnąłem na siebie slipy i koszulkę i wyszedłem z namiotu i usiadłem na trawie.
Słońce było już wysoko na niebie, na dworze panował skwar a dookoła słychać było tylko chrapanie w innych namiotach. Po chwili siedzenia przed wejściem do ogródka zobaczyłem idącą w moją stronę dziewczynę. Byłem oślepiony przez promienie, więc nie wiedziałem do samego końca kto to jest. Nagle stanęła przede mną Ala. Trzymała w ręku papierosa, uśmiechnęła się i przysiadła.
- Jak noc? – zapytała.
W pierwszej chwili nie wiedziałem, co mam jej odpowiedzieć, skąd miałem wiedzieć, co ma na myśli.
- Chyba dobrze… mało pamiętam.
- Żartujesz sobie teraz?
- Czemu miałbym żartować? – zapytałem zdezorientowany.
- Ty serio nic nie pamiętasz! – krzyknęła – nie wierzę! Było was nieźle słychać. Sama byłam bardzo zdziwiona, bo przecież wiem, że bardziej cię ciągnęło do facetów, a tu…
- Ciągnęło? A teraz, że niby co? To był nic nie znaczący…
- Seks? To masz na myśli? Ciekawe, jak jej to wytłumaczysz – powiedziała to wskazując na idącą w naszą stronę Kamilę.
Spanikowałem, wstałem szybko i pobiegłem w głąb sadu. Rzuciłem tylko na odchodne, że biegnę się odlać. Kamila spojrzała na mnie ze zdziwieniem i usiadła obok Ali. Schowałem się za żywopłotem i przysłuchiwałem się ich rozmowie.
- Długo tu siedzieliście?
- Chwilę, poszłam do domu podłączyć telefon i jak wróciłam siedział tutaj.
- Co ci powiedział?
- Kamcia, on nic nie pamięta! Chyba twój plan nie wypalił.
- Jeszcze nic nie jest przesądzone, może się wystraszył, w końcu to facet, a on nie jest taki, znasz go dobrze, nie zrobiłby mi tego, nie po tym, co zaszło miedzy nami tej nocy.
- Co zamierzasz?
- Rozkochać go w sobie!
Skamieniałem. Serce łomotało mi tak, jakby chciało mi wyskoczyć. To było niewiarygodne, nigdy bym się nie spodziewał takiej gierki. To wszystko było zaplanowane, nie mieściło się to w mojej głowie.
Nie chciałem tego tak zostawić. Wyszedłem zza krzaków i szedłem prosto w ich stronę. Kamila natychmiast wstała i spojrzała na mnie z uśmiechem, którego nie odwzajemniłem. Starałem się zachować spokój. Nie miałem w głowie żadnego konkretnego planu.
- Gdzie byłeś?
- Odlać się! – odpowiedziałem sucho.
- pójdziesz ze mną do namiotu?
Od razu wyczułem jakiś podstęp w jej słowach, chciałem to wykorzystać i z nią porozmawiać. Nie mogłem tego tak zostawić.
- Dobrze. – odparłem.
W drodze chciała mnie złapać za rękę, jednak szybko dałem jej do zrozumienia, że nic z tego i przyspieszyłem kroku, tak, że byłem nieco przed nią. Milczałem aż do samego wejścia do namiotu. Gdy weszliśmy zacząłem pierwszy.
- To co wydarzyło się między nami tej nocy, nie powinno mieć miejsca. Nie wiem co we mnie wstąpiło, przepraszam jeśli cię skrzywdziłem, straciłem zupełnie panowanie nad sobą, to wszystko wina tych dragów!
- …ale, ja chciałam ci powiedzieć…
- Nie musisz nic mówić, wiem za kogo mnie uważasz, wybacz mi to, mogę ze swojej strony obiecać, że to się nigdy nie powtórzy – przerwałem jej w połowie zdania.
Miałem w głowie taktykę, nie dać jej dość do słowa, obarczyć się winą i dać jej do zrozumienia, że tak naprawdę był to tylko dla mnie, nic nie znaczący epizod.
- Mateusz! Tylko, że ja…
- Tak wiem, z pewnością mi to wybaczyłaś, jesteśmy przyjaciółmi od dawna, ty byłaś pod wpływem i ja, jednak jestem facetem i nie powinienem był dopuścić do takiej sytuacji. Idę do domu, zobaczyć co tam się dzieje. – powiedziałem to i wyszedłem szybko, żeby nie dać jej po raz kolejny dojść do słowa.
Byłem zadowolony z siebie. Rozegrałem to tak, jak chciałem. Właściwie to nie miałem żadnego planu w głowie, a jednak byłem z siebie zadowolony.
Teraz trzeba było obudzić Kubę i opowiedzieć mu o wszystkim. Doskonale wiedziałem, że wygrałem pierwszą bitwę, wojna była przed nami musiałem działać szybko.
Bez zastanowienia poszedłem do przyjaciela. Na szczęście już nie spał i nie musiałem go budzić. Przycupnąłem przed wejściem a on bez słowa zebrał się do wyjścia, zupełnie jakby wiedział, o co chodzi.
Poszliśmy w głąb sadu i schowaliśmy się przed słońcem pod jednym z drzew. Nie wiedziałem przez chwilę od czego mam zacząć, co chyba zauważył i powiedział pierwszy.
- Chodzi o Kamilę? Wiem, co się stało, nie brałem nic wczoraj, ktoś musiał ogarnąć tą imprezę na koniec.
Milczałem, jakby dając mu do zrozumienia, żeby powiedział wszystko, co wie.
- Nie widziałem cię nigdy w takim stanie, właściwie nikogo nie widziałem w takim stanie. Byliście razem przy ognisku, wciągaliście jakieś prochy. Później znów wóda i po raz kolejny prochy. Starałem się was powstrzymać, ale powiedziałeś żebym się odpierdolił, że to nie moja sprawa. Po tych słowach wiedziałem już, że jest już grubo z tobą, więc nie wchodziłem w dyskusje, ale miałem was ciągle na oku. Poszliście w stronę namiotu, zaczęliście się całować, przez chwilę nie reagowałem, ale jak zacząłeś ściągać z niej wszystko podszedłem i chciałem cie odciągnąć i wyłapałem strzała, na szczęście zdążyłem się odsunąć i dostałem w bark. Kamila weszła do namiotu a ty złapałeś mnie za szyję, przyciągnąłeś do siebie i powiedziałeś, że bardzo mnie kochasz i zapytałeś czy mam gumki. Nie ukrywam, że zatkało mnie totalnie, próbowałem wybić ci to z głowy ale odepchnąłeś mnie i wszedłeś do namiotu, zasunąłeś zamek i reszty nie widziałem a to co słyszałem to chyba mało ważne.
- Kuba, nie wiem, co powiedzieć? To nie byłem ja!
- Przecież wiem, znam cię nie od wczoraj.
- Jest mi tak strasznie głupio, czuje się tak zażenowany, czuje się jak gówno, jak pierdolona szmata!
- Przestań tak mówić!
- …ale ja byłem…
- Byłeś spizgany, jak meserszmit! Powiedz lepiej co ty kurwa teraz zrobisz?
- Gadałem z nią, właściwie rozegrałem to tak, że to ja mówiłem, dałem jej do zrozumienia, że oboje nie byliśmy sobą i to, co zaszło między nami nie powinno się wydarzyć. Obarczyłem się winą, żeby nie wyjść na pizdę i nie pokazać jej, że jestem z siebie zadowolony i z tej pieprzonej nocy!
- Hmm… dobrze!
- A, podsłuchałem, jak gadała z Alką, ona to wszystko uknuła, czy ty to rozumiesz?
- Pieprzysz, ale, że serio?
- Niestety…
- Ja pierdole, czyli dobrze widzieliśmy, że coś jest na rzeczy! Nie możesz teraz się dać sprowokować, zachowaj zimną krew! Bądź normalny i nie wchodź w żadne gierki!
- No dobra! Jakiś plan już jest!
- Cicho – szepnął – ktoś idzie.
- Tu jesteście, wszędzie was szukam – Ala przybiegła zdyszana, jakby się coś stało – ludzie odjeżdżają a gospodarza nie ma.
- Kamila jest? – zapytał od razu Jakub.
- A więc to tak, spiskujecie sobie, nie, nie ma, pojechała jakieś 10 minut temu.
- Żadne spiskujecie! – natychmiast zaprzeczyłem.
- Dobra, dobra, głupia nie jestem, ktoś musiał tobą wstrząsnąć i powiedzieć ci, jak było!
- Przestań! – uspokajał ją Kuba.
- Podnoście dupska i do sprzątania, twoja mama już przyszła i robi to za was.
Wróciliśmy i zabraliśmy się do roboty. Biegaliśmy jak opętani między sobą, żeby zamaskować ślady po dragach i wszystkim tym o czym nikt spoza nas nie powinien się dowiedzieć.
Wieczorem Kubuś pojechał do domu, a ja zacząłem obmyślać plan działania. Wkrótce początek roku szkolnego, klasa maturalna i Kamila na co dzień w szkole. Bałem się, kto by się nie bał.
Padłem na łóżko, myśli nie dawały mi zasnąć. Jak mogłem być tak głupi!
Dużo czasu zajęło mi obmyślenie, jak chcę uczcić ten dzień, kogo na niego zaprosić. Jedno było pewne, chciałem zakończyć pasmo niepowodzeń w życiu i wkraczając w dorosłość narodzić się na nowo.
Kamila z Alą przyjechały do mnie już z samego rana, żeby pomóc w przygotowaniach.
Impreza miała być na powietrzu, w ogrodzie za altanką. Dziewczyny pomagały mamie w kuchni, od krojenia, zmywania, smażenia, po plotki i różne takie babskie gadanie. Ja zająłem się przygotowaniami na zewnątrz. Niedługo potem dojechał i Kuba. Zaczęliśmy nosić stoły, krzesła. Przygotowaliśmy palenisko i kije na kiełbasę. Muzyka grała od początku w ogrodzie, więc sąsiedzi, co chwila zapuszczali żurawia, chodząc po podwórku udając, że coś robią, po jakimś czasie stało się to nawet zabawne.
Ojciec przyniósł alkohol, co zapadło mi bardzo w pamięć, jakoś tak się zaangażował w pomoc w przygotowaniach, co chwila dopytywał czy może coś jeszcze dla mnie zrobić.
Około siedemnastej, zaczęliśmy stroić się sami, wiedziałem dobrze, żeby zacząć wcześniej, jedna łazienka na dwie przyjaciółki i moją siostrę, nie licząc nas to zdecydowanie za mało.
Reszta gości, czyli kilka osób z klasy pojawiły się o dziewiętnastej tak jak to było na zaproszeniu.
Tort, świeczki, wspólne sto lat, prezenty i życzenia, to chyba najmniej ważne, powiedziałbym część oficjalna, jak na każdej innej imprezie urodzinowej. Prawdziwa zabawa zaczęła się dwie godzinki później, kiedy rodziców już dawno nie było, a my zaczęliśmy obalać kolejną flaszkę z rzędu.
Kamila od początku imprezy dziwnie na mnie patrzyła, zupełnie jak w zaczarowany obrazek, chwilami nie wiedziałem gdzie mam podziać swoje oczy. Starałem się jej po pewnym czasie nawet unikać, jednak alkohol mi w tym nie pomagał, wręcz przeciwnie dogadywaliśmy się, jak para żuli pod sklepem.
W pewnej chwili Kuba poprosił mnie o rozmowę, nie byłem do końca pewien czy jestem w stanie racjonalnie myśleć, ale wydawał się być bardzo poważny. Wyszliśmy niezauważeni na mały spacer, z dala od wszystkich i głośniej muzyki. Przez długi czas szliśmy w milczeniu, w końcu nie wytrzymałem i zapytałem.
- O czym chciałeś ze mną porozmawiać?
- Nie wiem jak mam zacząć?
- Może po prostu od początku – powiedziałem.
- Mateusz, ja od jakiegoś czasu się z kimś spotykam, przepraszam, że mówię ci to dopiero teraz, ale naprawdę nie wiedziałem, jak ci o tym powiedzieć. Miałeś mnóstwo na głowie, wiele przeżyłeś ostatnimi czasy i ja po prostu…
- Co ty pieprzysz? – zapytałem – dobrze wiesz, że jesteśmy przyjaciółmi i mówimy sobie wszystko bez względu na okoliczności. Kim on jest?
- Ma na imię Konrad. Poznałem go przez stronę internetową, na której założyłem sobie konto. Kilka razy się spotkaliśmy, dużo piszemy. Ostatnio widzimy się coraz częściej. Zaczyna znaczyć dla mnie naprawdę coraz więcej.
- I o tym bałeś mi się powiedzieć?
- Nie widziałem jak zareagujesz…
- Hmm… dobrze wiesz, że będę się cieszył twoim szczęściem.
- Właściwie to chciałem ci powiedzieć.
- To chyba i tak nie pora na taką rozmowę, może pogadajmy o tym kiedy indziej, nie dziś kiedy wszyscy jesteśmy już nieźle wstawieni. Wiesz… wydaje mi się że Kamila na mnie leci, dziwi mnie to, bo przecież wie, że jestem gejem.
- No już myślałem, że to ja mam jakieś zwidy. Ewidentnie coś jest na rzeczy. Właściwie dużo jej nie brakuje, kilka kieliszków i będzie spać.
- Mam nadzieję, wracajmy już bo ktoś tam musi polać!
Gdy wróciliśmy impreza trwała na całego, nikt nawet nie zorientował się, że nas nie było. Rozdzieliliśmy się dla niepoznaki, mieszając się z tłumem. Po chwili zorientowałem się, że wszyscy oprócz mnie i Kuby, zachowują się jakoś inaczej i to nie był wpływ alkoholu. Długo nie musiałem czekać. Robert, jeden z moich kolegów podszedł do mnie z lufką w ręku i zapytał.
- Chcesz? Zdrowa żywność!
- To jest zielsko? – zapytałem zdumiony.
- Nie inaczej, chyba że wolisz coś mocniejszego to tam Angelika z Kamilą mają lepszy towar.
- Okej, dzięki.
Przez chwilę mnie sparaliżowało i nie wiedziałem co mam robić, ale w końcu to była impreza urodzinowa, osiemnastka jedyna w życiu! Poszedłem wiec do dziewczyn. Pamiętam pierwszą kreskę, kartę do bankomatu i chyba to była lufka, ale pewności nie mam.
Następny ranek. Kac zmieszany ze wstydem. Nie wiedziałem, że moje życie od tego dnia zmieni się nazawsze.
Obudziłem się w namiocie, obok mnie leżała Kamila. Spała, kiedy się przebudziłem. Zacząłem wpatrywać się w jej twarz. Uśmiechała się. Była tak piękna. Nigdy na nią nie patrzyłem w ten sposób. Zauważyłem na jej karku ślady od pocałunków, miała kilka malinek jedna obok drugiej. Zastanawiałem się, z kim tak zaszalała tej nocy, ja zupełnie nic nie pamiętałem. Po dłuższej chwili wpatrywania się w nią, zdałem sobie sprawę że jestem nagi. Delikatnie uchyliłem kołdrę, w którą była owinięta i zobaczyłem to czego się obawiałem, ona również nie miała nic na sobie.
Zerwałem się gwałtownie, starając się jej nie obudzić. Wciągnąłem na siebie slipy i koszulkę i wyszedłem z namiotu i usiadłem na trawie.
Słońce było już wysoko na niebie, na dworze panował skwar a dookoła słychać było tylko chrapanie w innych namiotach. Po chwili siedzenia przed wejściem do ogródka zobaczyłem idącą w moją stronę dziewczynę. Byłem oślepiony przez promienie, więc nie wiedziałem do samego końca kto to jest. Nagle stanęła przede mną Ala. Trzymała w ręku papierosa, uśmiechnęła się i przysiadła.
- Jak noc? – zapytała.
W pierwszej chwili nie wiedziałem, co mam jej odpowiedzieć, skąd miałem wiedzieć, co ma na myśli.
- Chyba dobrze… mało pamiętam.
- Żartujesz sobie teraz?
- Czemu miałbym żartować? – zapytałem zdezorientowany.
- Ty serio nic nie pamiętasz! – krzyknęła – nie wierzę! Było was nieźle słychać. Sama byłam bardzo zdziwiona, bo przecież wiem, że bardziej cię ciągnęło do facetów, a tu…
- Ciągnęło? A teraz, że niby co? To był nic nie znaczący…
- Seks? To masz na myśli? Ciekawe, jak jej to wytłumaczysz – powiedziała to wskazując na idącą w naszą stronę Kamilę.
Spanikowałem, wstałem szybko i pobiegłem w głąb sadu. Rzuciłem tylko na odchodne, że biegnę się odlać. Kamila spojrzała na mnie ze zdziwieniem i usiadła obok Ali. Schowałem się za żywopłotem i przysłuchiwałem się ich rozmowie.
- Długo tu siedzieliście?
- Chwilę, poszłam do domu podłączyć telefon i jak wróciłam siedział tutaj.
- Co ci powiedział?
- Kamcia, on nic nie pamięta! Chyba twój plan nie wypalił.
- Jeszcze nic nie jest przesądzone, może się wystraszył, w końcu to facet, a on nie jest taki, znasz go dobrze, nie zrobiłby mi tego, nie po tym, co zaszło miedzy nami tej nocy.
- Co zamierzasz?
- Rozkochać go w sobie!
Skamieniałem. Serce łomotało mi tak, jakby chciało mi wyskoczyć. To było niewiarygodne, nigdy bym się nie spodziewał takiej gierki. To wszystko było zaplanowane, nie mieściło się to w mojej głowie.
Nie chciałem tego tak zostawić. Wyszedłem zza krzaków i szedłem prosto w ich stronę. Kamila natychmiast wstała i spojrzała na mnie z uśmiechem, którego nie odwzajemniłem. Starałem się zachować spokój. Nie miałem w głowie żadnego konkretnego planu.
- Gdzie byłeś?
- Odlać się! – odpowiedziałem sucho.
- pójdziesz ze mną do namiotu?
Od razu wyczułem jakiś podstęp w jej słowach, chciałem to wykorzystać i z nią porozmawiać. Nie mogłem tego tak zostawić.
- Dobrze. – odparłem.
W drodze chciała mnie złapać za rękę, jednak szybko dałem jej do zrozumienia, że nic z tego i przyspieszyłem kroku, tak, że byłem nieco przed nią. Milczałem aż do samego wejścia do namiotu. Gdy weszliśmy zacząłem pierwszy.
- To co wydarzyło się między nami tej nocy, nie powinno mieć miejsca. Nie wiem co we mnie wstąpiło, przepraszam jeśli cię skrzywdziłem, straciłem zupełnie panowanie nad sobą, to wszystko wina tych dragów!
- …ale, ja chciałam ci powiedzieć…
- Nie musisz nic mówić, wiem za kogo mnie uważasz, wybacz mi to, mogę ze swojej strony obiecać, że to się nigdy nie powtórzy – przerwałem jej w połowie zdania.
Miałem w głowie taktykę, nie dać jej dość do słowa, obarczyć się winą i dać jej do zrozumienia, że tak naprawdę był to tylko dla mnie, nic nie znaczący epizod.
- Mateusz! Tylko, że ja…
- Tak wiem, z pewnością mi to wybaczyłaś, jesteśmy przyjaciółmi od dawna, ty byłaś pod wpływem i ja, jednak jestem facetem i nie powinienem był dopuścić do takiej sytuacji. Idę do domu, zobaczyć co tam się dzieje. – powiedziałem to i wyszedłem szybko, żeby nie dać jej po raz kolejny dojść do słowa.
Byłem zadowolony z siebie. Rozegrałem to tak, jak chciałem. Właściwie to nie miałem żadnego planu w głowie, a jednak byłem z siebie zadowolony.
Teraz trzeba było obudzić Kubę i opowiedzieć mu o wszystkim. Doskonale wiedziałem, że wygrałem pierwszą bitwę, wojna była przed nami musiałem działać szybko.
Bez zastanowienia poszedłem do przyjaciela. Na szczęście już nie spał i nie musiałem go budzić. Przycupnąłem przed wejściem a on bez słowa zebrał się do wyjścia, zupełnie jakby wiedział, o co chodzi.
Poszliśmy w głąb sadu i schowaliśmy się przed słońcem pod jednym z drzew. Nie wiedziałem przez chwilę od czego mam zacząć, co chyba zauważył i powiedział pierwszy.
- Chodzi o Kamilę? Wiem, co się stało, nie brałem nic wczoraj, ktoś musiał ogarnąć tą imprezę na koniec.
Milczałem, jakby dając mu do zrozumienia, żeby powiedział wszystko, co wie.
- Nie widziałem cię nigdy w takim stanie, właściwie nikogo nie widziałem w takim stanie. Byliście razem przy ognisku, wciągaliście jakieś prochy. Później znów wóda i po raz kolejny prochy. Starałem się was powstrzymać, ale powiedziałeś żebym się odpierdolił, że to nie moja sprawa. Po tych słowach wiedziałem już, że jest już grubo z tobą, więc nie wchodziłem w dyskusje, ale miałem was ciągle na oku. Poszliście w stronę namiotu, zaczęliście się całować, przez chwilę nie reagowałem, ale jak zacząłeś ściągać z niej wszystko podszedłem i chciałem cie odciągnąć i wyłapałem strzała, na szczęście zdążyłem się odsunąć i dostałem w bark. Kamila weszła do namiotu a ty złapałeś mnie za szyję, przyciągnąłeś do siebie i powiedziałeś, że bardzo mnie kochasz i zapytałeś czy mam gumki. Nie ukrywam, że zatkało mnie totalnie, próbowałem wybić ci to z głowy ale odepchnąłeś mnie i wszedłeś do namiotu, zasunąłeś zamek i reszty nie widziałem a to co słyszałem to chyba mało ważne.
- Kuba, nie wiem, co powiedzieć? To nie byłem ja!
- Przecież wiem, znam cię nie od wczoraj.
- Jest mi tak strasznie głupio, czuje się tak zażenowany, czuje się jak gówno, jak pierdolona szmata!
- Przestań tak mówić!
- …ale ja byłem…
- Byłeś spizgany, jak meserszmit! Powiedz lepiej co ty kurwa teraz zrobisz?
- Gadałem z nią, właściwie rozegrałem to tak, że to ja mówiłem, dałem jej do zrozumienia, że oboje nie byliśmy sobą i to, co zaszło między nami nie powinno się wydarzyć. Obarczyłem się winą, żeby nie wyjść na pizdę i nie pokazać jej, że jestem z siebie zadowolony i z tej pieprzonej nocy!
- Hmm… dobrze!
- A, podsłuchałem, jak gadała z Alką, ona to wszystko uknuła, czy ty to rozumiesz?
- Pieprzysz, ale, że serio?
- Niestety…
- Ja pierdole, czyli dobrze widzieliśmy, że coś jest na rzeczy! Nie możesz teraz się dać sprowokować, zachowaj zimną krew! Bądź normalny i nie wchodź w żadne gierki!
- No dobra! Jakiś plan już jest!
- Cicho – szepnął – ktoś idzie.
- Tu jesteście, wszędzie was szukam – Ala przybiegła zdyszana, jakby się coś stało – ludzie odjeżdżają a gospodarza nie ma.
- Kamila jest? – zapytał od razu Jakub.
- A więc to tak, spiskujecie sobie, nie, nie ma, pojechała jakieś 10 minut temu.
- Żadne spiskujecie! – natychmiast zaprzeczyłem.
- Dobra, dobra, głupia nie jestem, ktoś musiał tobą wstrząsnąć i powiedzieć ci, jak było!
- Przestań! – uspokajał ją Kuba.
- Podnoście dupska i do sprzątania, twoja mama już przyszła i robi to za was.
Wróciliśmy i zabraliśmy się do roboty. Biegaliśmy jak opętani między sobą, żeby zamaskować ślady po dragach i wszystkim tym o czym nikt spoza nas nie powinien się dowiedzieć.
Wieczorem Kubuś pojechał do domu, a ja zacząłem obmyślać plan działania. Wkrótce początek roku szkolnego, klasa maturalna i Kamila na co dzień w szkole. Bałem się, kto by się nie bał.
Padłem na łóżko, myśli nie dawały mi zasnąć. Jak mogłem być tak głupi!
Aha, bo to zła kobieta była ;) Fajnie piszesz, ale trochę mnie wkurzyłeś. W większości nie jesteśmy takie głupie, żeby próbować Was "usidlić" ;) Chyba że ktoś lubi walczyć o przegraną sprawę. Ale... kto lubi? ;) Pozdro.
OdpowiedzUsuńCały czas popieram Cb
OdpowiedzUsuńRozdział ciekawszy od innych
OdpowiedzUsuń